piątek, 30 grudnia 2016

Zwiastun!!!

Oto zwiastun, który zrobiłam kilka dni temu. Namęczyłam się z nim równo, ale efekt mnie w pełni zadowala i satysfakcjonuje. Jest robiony już pod nową wersję, zawiera jednak spojlery również do tutejszej. Mam nadzieję, że zadziała xD Na YT jeszcze nie trafił, ale trafi, wtedy też wstawię link, może nawet już z rozdziałem xD

99% scen jest z serialu Skins Uk

wtorek, 6 grudnia 2016

Rozdział 60 "Nie wytrzymałam"

Na początek zapraszam na Wattpada, gdzie już pojawił się prolog, nowej wersji Cienia krzyku: Prolog
 ~~~
Nie mam najmniejszego pojęcia, w jaki sposób wróciłam do domu. Nie lunatykuję, więc to nie jest możliwe, żebym zrobiła to samodzielnie. Gdy chciałam wstać z kanapy, stopa zawinęła mi się w koc, a ja niewiele ogarniając, wystawiłam przed siebie ręce. Po chwili poczułam w dłoniach i łokciach niezbyt przyjemne pieczenie, więc wyplątawszy się z okrycia rozmasowałam bolące miejsca.
Przeszłam z salonu, w którym się obudziłam, do kuchni. Czekały tam na mnie szklanka z wodą i kartoniki z lekami. Zażyłam przepisane mi tabletki i spojrzałam na zegarek. Południe. W sumie całkiem wcześnie. Usiadłam na blacie stołu i zaczęłam machać nogami jak małe dziecko, nie do końca wiedząc, co ze sobą zrobić.
W końcu stwierdziłam, że pooglądam trochę telewizję i może wtedy wymyślę jakieś ciekawsze zajęcie na ten dzień. Wróciłam do salonu i dopiero teraz zauważyłam Nathaniela śpiącego w fotelu.
W tym momencie przypomniało mi się, jak przebudziłam się nad ranem, niesiona przez kogoś. Byłam niesamowicie rozespana, więc miałam tylko leciutko uchylone oczy, przez co nadal wyglądałam, jakbym spała. Jedynie księżyc świecił, lampy były wyłączone, więc musiało być po dwudziestej trzeciej. Widziałam też jasną koszulę tuż przed oczami, co pasowałoby do tego co aktualnie miał na sobie Nathaniel.
Zebrałam z podłogi koc i przykryłam nim chłopaka. Stojąc przed nim miałam w głowie wiele głosów, szepczących mi różne pytania i możliwe odpowiedzi. Dlaczego mnie odniósł do domu? Skąd on się tam w ogóle wziął? Dlaczego mnie nie zostawił, opartej o fontannę? Czy był wtedy sam? Kto go wpuścił? Kto pozwolił mu zostać? I jak ten ktoś zareagował, gdy zobaczył mnie trzymaną przez blondyna? Jakim cudem ja w ogóle zasnęłam? Co po naszej rozmowie zrobiła Rozalia?
 I pewnie stałabym tak rozmyślając, gdyby nie dobiegające z korytarza donośne kroki. Natychmiast się odwróciłam, akurat jak Lucas sprężystym krokiem i z uśmiechem od ucha do ucha wynurzał się zza ściany. Na sam jego widok aż zachciało mi się śmiać. Długo nie ścinane włosy miał spięte spinką cioci, jedna nogawka spodni od piżamy ciągnęła się po podłodze, druga natomiast była zawinięta nieco pod kolanem. Za bluzkę robiło mu ponczo, które nie mam najmniejszego pojęcia skąd wytrzasnął, a na stopy miał wsunięte MOJE jasnoróżowe kapcie z króliczymi pyszczkami.
Mimo ogromnej chęci opanowania się, nie wytrzymałam. Roześmiałam się tak głośno i naprawdę szczerze, jak już dawno tego nie robiłam. Jedną ręką oparłam się o stolik, żeby się nie przewrócić, a drugą trzymałam się za brzuch.  W przerwach śmiechu, które robiłam na złapanie oddechu słyszałam wiązanki rzucane przez Luke’a najpewniej w moim kierunku.
Gdy już przestałam się śmiać, wytarłam łzy cieknące mi po twarzy i rozmasowałam nadwyrężoną szczękę. To był najlepszy moment w moim życiu od wielu tygodni.
Jeszcze uspokajając się usiadłam na kanapie i spojrzałam na fotel, na którym wcześniej spał Nathaniel. Teraz stał zupełnie zdezorientowany tuż przed nim z kocem u swoich stóp.
— Wybacz, nie mogłam się powstrzymać  — Powiedziałam, nadal tłumiąc śmiech.
Zaraz po tych słowach, nie czekając na odpowiedź, ruszyłam w stronę korytarza i kuchni, a nie znalazłszy w żadnym z tych pomieszczeń kuzyna, zaczęłam wchodzić po schodach. Mijając jego pokój usłyszałam dwa różne podniesione głosy. Jeden z nich z całą pewnością należał do Lucasa, natomiast drugi wydawał mi się znajomy, ale nie mogłam go przypasować do żadnej konkretnej osoby. Zapukałam.
— Jeśli to ty, Raven, to nawet się nie waż dotykać tych drzwi ponownie — usłyszałam w odpowiedzi  niezbyt zadowolony głos Luke’a.
Śmiejąc się pod nosem poszłam do swojego pokoju. Tam wzięłam czyste ubrania i po opuszczeniu pomieszczenia, skierowałam się do łazienki, w celu ogarnięcia się. Gdy już skończyłam, zostawiłam rzeczy w których spałam w koszu na pranie i znów wyszłam na korytarz, tym razem jednak nie byłam na nim sama. Z pokoju Lucasa wymykała się akurat wysoka, czerwono włosa dziewczyna w granatowej sukience i ze szpilkami w panterkę w ręku. Odkaszlnęłam, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. Gdy się odwróciła, zamarłam.
— O szatanie, diabły i wszystkie demony. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś cię zobaczę w podobnej sytuacji — Wyszeptałam, jednak na tyle głośno, że dziewczyna z całą pewnością to usłyszała.

niedziela, 6 listopada 2016

Zmiana planów

Nie, wiecie co, zrobię inaczej. Na tym blog pojawi się maksymalnie jeszcze 10 rozdziałów, krótkich, bardziej ogólnych, mniej szczegółów, nieliczne dialogi. Nie zakończę tego tak, jak chciałam, ale i tak nie zrobię tego na odczepnego. Nie dla tego, że ta historia mnie męczy czy coś, po prostu mam mało czasu, a chcę skończyć to porządnie, a nie chcę marnować sił, na pisanie czegoś, co i tak napiszę od nowa. W tym momencie piszę nową wersję prologu i już po niej widzę, jakie zmiany zajdą w tym opowiadaniu. Prolog powinien pojawić się na Wattpadzie jeszcze w listopadzie, natomiast rozdziały ruszą od stycznia roku 2017. Jeśli są rzeczy, których tu nie wyjaśniłam, nierozwinięte ale wprowadzone wątki, coś co was ciekawi, napiszcie mi tu w komentarzu, to to zawrę w tych 10 rozdziałach i epilogu, lub napiszę w notatce pod rozdziałem, jeśli wprowadzenie do rozdziału nie będzie możliwe. Pozdrawiam was, i nadal czytam wszystko co wychodzi z pod waszych rąk :)

czwartek, 1 września 2016

Panel Informacyjny

Witajcie, wakacje za nami, więc w końcu trzeba wziąć się do roboty, a te wakacje potraktowałam jako odpoczynek od wszystkiego, w tym właśnie od pisania bloga, jednak żeby nie było, że o nim nie myślałam. Myślałam, i to dużo, dlatego to piszę.
Ten blog został założony zupełnie spontanicznie. Nic nie planowałam, miałam tylko kilka luźnych pomysłów, które chciałam wykorzystać, połączyć ze sobą, dodać trochę jakichś mniej ważnych wydarzeń, jednak zupełnie nie wyszło to na dobre. Potrafię siedzieć samą godzinę i myśleć: "No i co ma teraz być". Bo tak: jest wydarzenie, do którego chcę doprowadzić, nie mam jednak bladego pojęcia co zrobić, napisać między jednym a drugim, żeby nie było tyle akcji co w np. PLL: czytasz/ oglądasz, przegapisz jeden odcinek i już w ogóle totalnie nie masz pojęcia co się dzieje, bo wszystko jest totalnie nowe.
Ta historia i ten blog były jedną wielką pomyłką. Gdy w maju minął rok bloga, już miałam dość. Ale jeśli już coś zaczynam, to to kończę. Szkoda było mi zostawić to, co już tyle przeszło. Skończę tę historię, będę dodawała rozdziały, jednak nie tak często, co na początku tego bloga, czy nawet tego roku. Zwłaszcza też, że jestem teraz w ostatniej, trzeciej klasie gimnazjum, więc żeby dostać się gdziekolwiek muszę bardzo dobrze napisać egzamin gimnazjalny, a żeby to zrobić, muszę zacząć się uczyć, gdzie nawet nie ucząc się, czasu miałam niewiele, bo milion pięćset zajęć pozalekcyjnych. Mam też nadzieję zakończyć tę historię jak najszybciej, jednak z moich planów wychodzi, że skończymy prawdopodobnie na stu rozdziałach i ewentualnie kilku takich ala dodatkach. Co za tym idzie, jako że zamierzam skończyć na stu rozdziałach, a historii jeszcze trochę jest, te rozdziały będą dłuższe niż 1000 słów, czasem może nawet 1500 czy 2000, jeśli się uda.
Kolejna rzecz:historia. Jeśli mówiłam komukolwiek jakieś spoilery, czy jakieś moje plany: może o tym zapomnieć, bo połączyłam i zmieszałam tyle wydarzeń, że nawet zakończenie, którego początkowo byłam w 100% pewna, będzie wyglądać nieco inaczej, jednakże nadal będzie szczęśliwe, przynajmniej w mojej ocenie.
Nie zostawiam pisania, co to, to nie. Przeniosłam się na Wattpad. Tam będę publikowała moje kolejne twory. Jedno jest już planowane. Cień krzyku  również przeniosę na Wattpad, z bardzo drobnymi zmianami. Kolejne opowiadanie (?) jest już w planach, publikację pierwszego rozdziału planuję na początek roku 2017. Będzie to również fanfiction, jednak o serialu Teen Wolf.
Ostatnią kwestią są komentarze u was, osób które czytam i dlaczego ich nie ma: Wszelkie rozdziały na bloggerze/blogspocie czytam na laptopie, a mój laptop mimo tego, żeby był w naprawie, nadal nie działa tak jak powinien, czyli non-stop przestawia daty i godziny, a przez to komentarze nie chcą się publikować. Więc mimo szczerych chęci, nie mogę nic z tym zrobić, bo laptop jest mi mimo wszystko potrzebny, a sama nie znam się na nim na tyle od strony technicznej, by to naprawić. Więc przepraszam za brak komentarzy, ale ta maszyna też ma już koło pięciu czy sześciu lat, więc i tak dobrze sobie radzi jak na taki czas.
To wszystko co miałam wam do przekazania, jeśli ktoś przeczytał szczerze to całe, to dziękuję za uwagę, jeśli nie, to w sumie stracił chyba niewiele. A, i Kiedy rozdział? Nie mam pojęcia, na 50 % w ten weekend, na 50% w następny, więc to tyle z mojej strony, do następnego.

środa, 22 czerwca 2016

Rozdział 59 "I zapomina o jego niewierności"

Do znalezienia: Dwa Easter Egg'i
Rozdział zawiera 7 długości, w których mierzę, a zazwyczaj rozdziały liczą tych długości 3 ew. 4, mam więc nadzieję, że wybaczycie mi tę długą nieobecność.
A, i oczywiście dziękuję za 20 tyś. wyświetleń bloga. A przecież tak niedawno było ich 10...
Następny rozdział niestety dopiero koło 8-10 lipca, ponieważ 26 wyjeżdżam na obóz i dopiero 6 lipca wracam, a do tego czasu nie będę mogła nic napisać. Pozdrawiam was i zapraszam do czytania :*

~~~


Dziś sobota. Już prawie koniec października. Urodziny Melanii. Chociażbym mówiła Rozalii jak bardzo nie chcę iść, ona i tak zaciągnie mnie tam siłą. Nienawidzę imprez. Zwłaszcza tych z nocowaniem. Zazwyczaj moje przeczucie się nie sprawdza, ale tym razem czuję, że ten wieczór skończy się naprawdę źle.
Rozalia z Isaakiem ma przyjechać po mnie o piętnastej trzydzieści, co znaczy, że na ogarnięcie się mam jeszcze dwie godziny. Okej. Żaden problem.

Zebrałam z szafy już przygotowanie na wieszaku ubrania i poszłam wziąć długi, gorący prysznic. Gdy już się ubrała, zabrałam się za zakręcenie włosów i umalowanie. Zdarza się, że narzekam na swoje włosy, bo są sztywne i proste jak struny, ale w gruncie rzeczy lubię je. Potem zrobiłam sobie smoky eyes ze srebrnym akcentem. Na koniec nałożyłam na usta czarną i szarą szminkę, po czym je zmieszałam. I jestem gotowa, a zostało mi jeszcze dziesięć minut. Zeszłam na dół, do kuchni, skąd dobiegało wesołe nucenie cioci. Weszłam do pomieszczenia i spojrzałam się na kobietę. Złoto-brązowe włosy miała związane w tzw. koński ogon, a ubrana była w miętowy szlafrok i puchowe kapcie w tym samym kolorze. Ciocia Agata bardzo dobrze się trzyma. W sumie praca coach’a tego od niej wymaga. A robienie ciasta francuskiego wymaga wiele uwagi
-She pulls out a flask, and forgets his infidelity- Śpiewała sobie dalej pod nosem, wałkując masę.
Od śmierci wujka Patricka jest inna, ale to przecież normalne. Ta śmierć wpłynęła na nią bardziej niż cokolwiek innego. To samo mówili moi rodzice. Ciocia zawsze była osobą stałą. Nie lubiła zmian. A ta zmiana była tak duża, że zauważyli ją wszyscy, którzy tylko ją znali.
Moje rozmyślenia przerwał klakson zatrzymującego się przed domem auta. Ciocia Agata była tak pochłonięta swoim zajęciem, że na ten dźwięk aż podskoczyła i obróciła się w miejscu, a widząc mnie, odskoczyła na blat.
-Boże, dziecko, dlaczego mnie tak straszysz?- Mruknęła z uśmiechem, wracając do chwilowo przerwanej czynności.
Cicho wstałam i biorąc z szafki w salonie torbę, którą przyszykowałam dzień wcześniej, oraz prezent wyszłam z domu. Gdy wsiadłam do auta, na tylne siedzenie, Rozalia od razu przywitała się ze mną buziakiem w policzek, a Isaac odwrócił się na siedzeniu mierzwiąc mi włosy rzucił „Cześć, młoda”.  Po tym odjechaliśmy w stronę miasta.
Białowłosa całą drogę opowiadała, jak to będzie cudownie i czego dowiedziała się w ciągu ostatniej doby, a jak na tak małe miasto, było tego niesamowicie dużo.
Pod dom Melanii dojechaliśmy po piętnastu minutach. Rozalia niemal wyskoczyła w pojazdu, ja natomiast przeciągałam ile tylko mogłam. Game Over. Dziewczyna w końcu dociągnęła mnie do drzwi, w które po sekundzie energicznie zapukała, po czym można było usłyszeć wesoły krzyk: „Hej, Roza przyjechała!” Drzwi otworzyła nam dość wysoka szatynka o szarobłękitnych oczach i gdzieniegdzie kilku piegach. Miała na sobie białą piżamę z Garfieldem przewracającym oczami. Często widziałam ją w pokoju gospodarzy, więc to chyba musi być Melania.
- Wchodźcie! Torby zostawcie w pokoju dla gości i dołączcie do nas w kuchni.- Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła i zniknęła za najbliższą ścianą.
Spojrzałam niepewnie na Rozalię. Mam nadzieję, że mój wzrok mówił: „O Szatanie, co ja tu robię?”  Ta tylko się zaśmiała i pociągnęła mnie za rękę do wnętrza domu, mówiąc po drodze, co gdzie jest. Kuchnia okazała się średnim pomieszczeniem na końcu korytarza. Na krzesłach i blatach siedziało w niej pięć dziewczyn. Rozpoznałam tylko Kim i Iris, resztę znałam tylko z widzenia, ale nie miałam pojęcia jak się nazywają. Melania stała przy lodówce zawzięcie czegoś w niej szukając.
- Cześć, laseczki!- Natychmiast przywitała się białowłosa, a ja schowałam się za nią.
Wszystkie od razu rzuciły się do Rozalii przytulając ją i całując w policzek. Akurat, gdy skończyły, gospodyni zarządziła przejście do salonu.
Na środku pomieszczenia stał szklany stolik do kawy, na nim kilka różnych talerzy z ciastkami, chrupkami, kubeczki i kilka napoi, a dookoła leżały kolorowe puchowe poduszki. Nieśpiesznie zajęłam tę najbardziej oddaloną od reszty.
- To, od czego zaczynamy? Jakiś horrorek czy karaoke? – Spytała, wchodząc do pokoju, Melania.
Wszystkie natychmiast zaczęły się przekrzykiwać, przez co Kim zarządziła głosowanie, z którego wyszło, że zaczynamy od filmu. Ja powstrzymałam się od głosu, co nie uszło uwadze Rozalii, która od razu przesunęła swoją poduszkę koło mnie. Słaby pomysł oglądać horror, jak jest jeszcze jasno, ale ja nic nie mówię.
Solenizantka włożyła do odtwarzacza płytę z „Obecnością”. Oglądałam. Nic strasznego.
Gorsze rzeczy widzisz patrząc w lustro, prawda?
To znowu ty…

Melania kliknęła przycisk play.
Tak, to ja. Tęskniłaś?
Jak zwykle nie. A ty?
Tak się składa, że również miałam, co robić. Spójrz w okno.
Zrobiłam jak chciała Nikt i przez sekundę między zasłonami zobaczyłam uśmiechającą się Emily. Chyba ze mną gorzej…
Nie masz za co dziękować. To tylko moja zasługa.
Jak…
Rosnę w siłę. Im słabsza jesteś, tym silniejsza jestem ja. Tak to działa. Przekazujesz mi swoją energię.
Jesteś chora…
Poprawka. To ty jesteś.
Z rozmowy ze sobą(?) wyciągnął mnie śmiech Rozalii. Na ekranie telewizora już nie widniał film, tylko ekran startowy jakiegoś programu karaoke. Jakim cudem ten dialog zajął mi tyle czasu? Przecież ten film trwa dwie godziny. Za oknem już zaczynało się ściemniać.
- To kto zaczyna? – Rzuciła Melania z uśmiechem.
-Ja! – Natychmiast wyrwała się Iris, zabierając z dłoni szatynki mikrofon.
Wybrała „Is it right” Elaizy. Gdy skończyła, została nagrodzona brawami. Również ode mnie. Ma śliczny głos.
- Teraz ja. – Białowłosa zabrała urządzenie rudowłosej i włączyła „E.T.” Katy Perry.
Piszczała niemiłosiernie, ale również otrzymała podziękowanie w postaci aplauzu.
- Raven, twoja kolej!- Prawie krzyknęła Rozalia, podając mi mikrofon.
- Ale ja nie umiem śpiewać!- Od razu spróbowałam się wymigać.
- Żadna z nas nie umie, a jednak śpiewamy – Odparła- To zaśpiewaj coś w swoim stylu. Jest Halestorm! Dajesz!
Wlepiłam wzrok w ekran i zaczęłam śpiewać. To będzie porażka. O Szatanie, ja tu zginę.
Gdy skończyłam, natychmiast oddałam mikrofon najbliżej siedzącej fioletowowłosej dziewczynie, na co ta zrobiła się cała czerwona i podała go dalej. W uszach szumiało i dzwoniło mi jakbym właśnie zeszła z pasa startowego dla odrzutowców. Dopiero, gdy Rozalia krzyknęła tuż przy mnie, zaczęło przechodzić, a ja usłyszałam klaskanie.
- I widzisz! Nie było aż tak źle. – Zaśmiała się.
O nie. Było jeszcze gorzej.
Zabawa z karaoke trwała jeszcze z półtorej godziny, dopóki dziewczyny nie pozdzierały sobie gardeł.
- Wiecie na co czas? – Rozentuzjazmowała się Kim.
Wszystkie spojrzałyśmy po sobie, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
- Tort!- Krzyknęła, po czym do pokoju weszła Rozalia z Iris trzymające ciasto naszpikowanie świeczkami.
Nawet nie zauważyłam, w którym momencie wyszły.
- Pomyśl życzenie! – Uśmiechnęła się białowłosa, stawiając słodycz przed solenizantką.
Ta nie zastanawiała się długo i natychmiast zdmuchnęła płomienie na woskowych słupkach.
- A skoro to urodziny to…- Kontynuowała Kim, po czym wyjmując zza pleców czerwoną butelkę, dodała- Trzeba to oblać!
Fioletowowłosa, której imienia nie znałam, rozłożyła na stole plastikowe kubeczki, do których brunetka rozlała trunek. Każda wzięła swój i lekko uniosła w górę, po czym krzyknęłyśmy „Za Melanię”. Upiłam łyk napoju. Wino. Tanie. Odstawiłam kubeczek na podłogę.
To, co teraz? Obgadanie całej szkoły osoba po osobie?
- Dziewczyny, wiecie, na co teraz czas?- Pisnęła Rozalia- Na ploteczki!
Nie. Nie wierzę, że to wykrakałam.
- To jako Królowa Plotek w naszej szkole może zacznę, co? – Zaproponowała piegowata dziewczyna o włosach w kolorze dojrzałej śliwki. Z dotychczasowych rozmów zorientowałam się, że ma na imię Peggy- Wszyscy tu obecni wiemy, że Amber od lat ma obsesję na punkcie Kastiela i nadal się nie poddaje. Wiecie, co wymyśliła na poniedziałkowe Helloween? Skoro pomysłem rady mamy przebrać się tego dnia w jakiś kostium, a Kastiel jak zawsze przebierze się za pirata, ona założy sex-kostium piratki. Jak Nataniel ją zobaczy, to dopiero będzie się działo.
W tym momencie przyłożyłam sobie poduszkę do twarzy i się wyłączyłam. Za jakie grzechy. Za jakie grzechy, no ja się pytam.

Włączyłam się z powrotem, kiedy usłyszałam jakieś pytanie z zawartym zwrotem ‘szkoła wojskowa’. Natychmiast wytężyłam słuch i wróciłam do żywych. Wzięłam plastikowy kubeczek do ręki, w razie, gdybym musiała się zobojętnić psychicznie na wygadywane głupoty.
- Tak, też coś takiego obiło mi się o uszy. Taki kurdupelek nie przetrwa długo w tak rygorystycznym i wymagającym miejscu. Pewnie już się poddał- Śmiała się wielkooka szatynka.
- Jak on miał w ogóle na imię? Kent? Kurt? Keith?- Dołączyła się Peggy.
- Nie wiem, jakoś tak. Ale i tak wątpię, by ktokolwiek miał pojęcie jak ten dzieciak się nazywał- Znów odezwała się ta sama dziewczyna, co chwilę wcześniej.
Krew we mnie zawrzała. Jak ona, kurwa, śmie!? Gwałtownie wstałam na proste nogi, z rozmachem wylewając na nią jakieś tanie wino, po czym rzuciłam w nią pustym już kubeczkiem. Reszta dziewczyn zamarła. Żadna nawet nie drgnęła. Dopiero, gdy już z założonymi butami wybiegłam przed dom, usłyszałam przeraźliwy krzyk, który sekundami przechodził w pisk.
Potem nawet już nie rejestrowałam, w jaką stronę idę. Po prostu stawiałam krok za krokiem, wbijając wzrok w zniszczone glany. Gdzieś przy mnie, co chwilę przejeżdżały śpieszące się w tylko sobie znanym kierunku samochody. Jedynymi dźwiękami przyrody była melodia grana przez cykady i świerszcze. Wsłuchiwałam się w nią dla uspokojenia i szłam dalej. Zatrzymałam się dopiero od uderzenia o jakąś chropowatą pionową powierzchnię. Spojrzałam w górę. No tak, drzewo, super. Przetarłam czoło dłonią, czując jak coś mi po nim spływa. Lepiło mi się w palcach, a jak przybliżyłam je do oczu, zauważyłam, że jest czerwone. Krew. Pięknie. No zajebisty wieczór. Mówiłam Rozalii, że to zły pomysł, ale ona ciągle swoje.
Moment. Gdzie ja w ogóle jestem? Podpierając się o pień, zgaduję, dębu, podniosłam się z trawy i rozejrzałam dookoła.  Fontanna, brukowe ścieżki. Park. Ja nawet nie umiałabym sama dojść do domu Melanii czy z niego wrócić, jakim cudem jestem teraz w parku? Dookoła ani żywej duszy, więc może będzie chwila spokoju. Przeszłam do fontanny i usiadłam na brukowej ścieżce, opierając się o marmurowy monument.
Wsłuchiwałam się w ciche pohukiwanie sów i opadanie kropel wody z wyższych mis do niższych.
Dlaczego ona zawsze musi stawiać na swoim? Dlaczego nie może przyjąć do wiadomości, że nie lubię spędzać czasu wśród ludzi? Dlaczego nie może się pogodzić z myślą, że nie jestem jak ona i wolę siedzieć w czterech ścianach mojego własnego pokoju, do którego zazwyczaj nikt nie ma wstępu? Dlaczego nie może zająć się odbudową na nowo własnego życia, tylko wciąż interesuje się moim, jakby było więcej warte i ciekawsze, chociaż powinna dobrze wiedzieć, że tak nie jest?  Dlaczego na siłę próbuje zmienić mnie i moje przyzwyczajenia, które są dla mnie dobre i mnie nie niszczą? Dlaczego ciągle szuka nowych rzeczy, dzięki którym mogłaby wyciągnąć mnie z domu?  Dlaczego nie może odpuścić? Dlaczego nie może mnie zostawić samej sobie, tak jak inni? Dlaczego nie może po prostu żyć swoim życiem? Beze mnie?

Zadawałabym sobie takie pytania z pewnością jeszcze dłużej, jednak usłyszałam stukot szpilek po chodniku. Proszę, tylko nie Rozalia, proszę, tylko nie Rozalia.
- Raven! Tu jesteś! Ile można cię szukać?!- Ten głos rozpoznałabym już chyba wszędzie.
Cholera.
Nie odpowiedziałam. Uchyliłam jedynie lekko powieki. Dziewczyna podeszła do mnie i usiadła na marmurowym murku.
- Rozumiem, dlaczego się wściekasz, ale uwierz mi, one nie mogły wiedzieć, że mówią o twoim przyjacielu. Wtedy na pewno nie były by tak chamskie- Próbowała mówić spokojnie, ale po drżeniu jej głosu można było poznać, że z trudem przychodzi jej opanowanie się. Ale to chyba ja bardziej wyprowadziłam dziewczynę z równowagi ośmieszając ją przed resztą, niż tamte idiotki ubliżające Kentinowi.
Westchnęłam.
- Nic nie rozumiesz. Nie znasz mnie. Nie siedzisz w mojej głowie, więc nie masz prawa wiedzieć ani rozumieć o co mi chodzi- Odparłam spokojnie, otwierając normalnie oczy.
Słyszałam, jak z sykiem wciąga powietrze.
Ale jej pojechałaś. Jeszcze raz! Walnij combo!
Dziewczyna szybko wstała i ustawiła się przede mną, lekko się garbiąc i wskazując na mnie palcem.
- Dlaczego taka jesteś? Tak cholernie obojętna na to co dotyczy ciebie, ale tak cholernie wrażliwa na każdą, nawet najdrobniejszą wzmiankę o tym chłopaku? Dlaczego nie interesuje cię to, co dzieje się w szkole na bieżąco, ale ciągle roztrząsasz to co było, lub rozmyślasz co będzie za parę miesięcy? Dlaczego jesteś tak niepoprawnie spokojna, ironiczna, cyniczna, sarkastyczna, gdy sytuacja wymaga opanowania i poważnej rozmowy, ale tak cholernie sztywna i wręcz bezbarwna, gdy wszyscy rozmawiają na luzie o jakichś pierdołach? No co jest z tobą nie tak?
Chyba się trochę zapędziła. Nawet nie chciało mi się wstawać, by odpowiedzieć, stojąc z nią na równym poziomie, bo wiem, że i tak, jestem ponad nią i resztą.
- Bo jestem po prostu cholernie inna niż te wszystkie puste siksy, z którymi przywykłaś się zadawać. A dlaczego? Każdy ma swoją psychikę, nad którą nie ma władzy. Ona sama sobie rządzi. Moja jest właśnie taka, jak przedstawiłaś. Cyniczna, ironiczna, niepoprawna politycznie i niepoważna, ale i sztywna, szczera, prosta i nieczuła. A, i przede wszystkim: lojalna tym, którzy na to zasłużyli. Nie masz, więc prawa mówić mi, co jest ze mną nie tak, tylko dlatego,
że nie udaję kolejnej pustej idiotki.