sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 57 "Niemal"

~~~
Chwilę po tym, jak Kastiel nas opuścił, Armin wybiegł za nim, krzycząc, że go przypilnnuje. Lucas  natomiast zaczął słać wiązankę za wiązanką. Już dawno nie używał tak urozmaiconych epitetów. Rozalia tłumaczyła Isaacowi sytuację z Leonardem, bo ten jeszcze nic nie wiedział o tym, że jego siostra rozstała się z facetem, z którym była około półtorej roku.
Kiedy w końcu blondyn przestał bluzgać, a Rozalia skończyła swoją opowieść, zaczęły się kolejne pytania.
-Okej, ale nie wiem jednej rzeczy jeszcze. Kim była Melody?- Spytała się białowłosa, z wyraźnym skupieniem wymalowanym na twarzy.
Odkaszlnęłam i już otworzyłam usta, by udzielić odpowiedzi, jednak mój kuzyn, już spokojniejszy, ubiegł mnie.
-Była moją dziewczyną dwa lata temu. Byłem z nią rok i był to mój najdłuższy związek ze wszystkich- Westchnął opierając się o ścianę- Moja kolej. Roza, jak się dowiedziałaś? O zdradzie i w ogóle?
Dziewczyna zaczęła bawić się rąbkiem bluzki, niepewnie zerkając na chłopaka.
-Leo został u mnie na noc. Rano, po tym jak wstaliśmy, najpierw ja poszłam wziąć prysznic, potem on. W tym czasie zadzwonił jego telefon, więc stwierdziłam, że mu go zaniosę, może coś ważnego. Wyświetlacz się świecił, więc spojrzałam, żeby chociaż wiedzieć od kogo to. Jak zobaczyłam nazwę "Salem" i pierwsze kilka słów wiadomości, od razu coś mi nie pasowało. Odblokowałam telefon i przeczytałam całość. Nie miałam wątpliwości, co się stało. Zrobiłam mu awanturę, on się do wszystkiego przyznał, wyrzuciłam go z domu, jeszcze jak był w ręczniku, jego wszystkie ciuchy wyleciały przez okno, a ja od razu się ubrałam i gdy tylko zniknął na następnej przecznicy, pobiegłam do szkoły- Odparła niemal beznamiętnie Rozalia, jednak w jej oczach kryły się całe pokłady bólu i nienawiści.
Isaac napiął wszystkie mięśnie w ciele, po czym spojrzał na siostrę z mieszanką złości, współczucia i... przerażenia? W sumie faktycznie, jak szesnastolatka śpi z dwudziestolatkiem, to to się źle kończy.
-Czy wy...?- Zaczął brat dziewczyny, ale nie skończył, przez gwałtowne zaprzeczenie.
-Nie! Nic z tych rzeczy! Nie, boże, nie. Nigdy wcale nic. Nie- Niemal piszczała przestraszona podejrzeniami chłopaka białowłosa.
Szatyn odetchnął z ulgą i się odrobinę rozluźnił. W tym momencie w pokoju rozbrzmiały pierwsze takty Set It Off- "Why Worry", czyli mojego dzwonku w komórce. Wyjęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Mama.  Cholera. Przyłożyłam palec do ust, na znak utrzymania ciszy i przesunęłam zieloną słuchawkę.
-Hej, mamo- Powiedziałam sztucznie wesoło.
-Cześć, córuś- Odparła rodzicielka po drugiej stronie aparatu. W tle rozbrzmiewały śmiechy i skwierczenie tłuszczu skapującego do ognia, co oznaczało, że tata rozpalił grilla i zaprosił jakichś znajomych.
-Stało się coś?- Mruknęłam.
-Rozmawiałam właśnie z ciocią.
-Mhmm.
-Co się dzieje? Mówiła, że schudłaś i w ogóle nie przypominasz siebie sprzed wyjazdu. Zarówno pod względem wyglądu jak i zachowania- Niepokoiła się kobieta.
-Na wizycie kontrolnej we wrześniu lekarz przepisał mi nowe leki. Przez nie schudłam. Ale co się zmieniło w moim zachowaniu? Bo nie rozumiem.
Rozalia ostentacyjnie wywróciła oczami i Lucas parsknął rozbawiony, na co ja tylko spojrzałam na nich spod przymrożonych powiek.
-Ciocia mówiła, że bardzo małomówna jesteś, ale jak tak z tobą rozmawiam, to wcale się na to nie zanosi- Mama się zaśmiała- Dobrze, Raven. Kończę, nie przeszkadzam ci w czymkolwiek co tam robisz. Cześć.
-Cześć- Pożegnałam się po czym natychmiast rozłączyłam.
Zablokowałam urządzenie i schowałam je z powrotem do kieszeni.
-Okej, na czym skończyliśmy?- Mruknęłam.
-Właściwie, to chyba skończyliśmy. Jutro jest piątek. Ja się do szkoły nie wybieram, więc od rana mnie nie spotkacie, bo jadę na jakąś imprezę. Nie wiem gdzie, nie wiem jak. Chce po prostu się schlać i wyluzować. A teraz was żegnam- Westchnął Lucas, wskazując ręką drzwi.
-Dobra, jak chcesz. Dobranoc- Rzuciła Rozalia i wyszła, a zaraz za nią Isaac, który tylko spojrzał się na mojego kuzyna i bezgłośnie powiedział 'siema'.
Powoli wstałam i wyszłam z pokoju chłopaka. Ostatni raz jeszcze tylko spojrzałam na Luke'a, wlepiającego wzrok w podłogę, po czym zamknęłam drzwi do pomieszczenia i wróciłam do swojego pokoju.
~~~
Wybaczcie, że krótko, ale dłużej już tego rozpisać nie mogłam. A! I dlaczego brak komentarzy pod ostatnimi postami: Nie mam bladego pojęcia, dlaczego tak jest, ale coś mi się porąbało w bloggerze i nie mogłam. Komentarz napisany, wszystko ustawione, klikam publikuj a tu ch*j. Wybaczcie.

2 komentarze:

  1. Cześć:3
    Komentarzami się nie przejmuj. Znam tę złośliwość urządzeń wszelakich :/
    Fajny rozdział. Taki spokojny... choć coś w środku mnie każe przywalić Leo za to co zrobił Rozalii. Aj, te miłości i zdrady... Życie bywa okrutne. Coś o tym wiem.
    Ciekawam, co będzie dalej. Mam nadzieję, że tym razem komputer cię nie zawiedzie i nie usunie rozdziału, także... powodzenia;)
    Wszystkiego dobrego, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo fajny. Taki spokojny, idealny na majówkową ulewę jaka właśnie u mnie przechodzi...
    Dobrze Roza zrobiła Leo. Jak się facet nie umie powstrzymać, to ma za swoje.
    Jestem niezwykle ciekawa następnego rozdziału. Bardzo.
    Pozdrawiam gorąco i życzę dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń