piątek, 11 marca 2016

Rozdział 53 "Zapomniałem"


~~~
 Siedziałam na fizyce i rozwiązywałam jakieś bezsensowne zadanie. W ławce za mną była Rozalia z Iris, rudowłosą tancerką. Bardzo dobrze opanowała gatunek tańca, jakim jest zumba, i z tego co mówiła jakiś czas temu białowłosa, teraz kontynuowała przerwaną kilka lat temu naukę break-dance’a. Żadna z nich nie była umysłem ścisłym, więc tylko wpatrywały się beznamiętnie w kartkę z poleceniem. Pani Haggins za to stała pod tablicą i tłumaczyła różne pojęcia, których i tak nikt nie notował.
Ostatnia lekcja,  za chwilę wrócę do domu i będę wolna. Będę mogła wziąć w spokoju leki, od których schudłam co najmniej pięć kilogramów i chce mi się prawie ciągle  rzygać, posłuchać kolejnego monologu cioci, jaka to ja jestem dla niej ważna i jak będzie mnie wspierać w leczeniu, kiedy wreszcie się na nie zgodzę,  odrobić lekcje, w których wiadomości zawarte nigdy mi się nie przydadzą, ewentualnie napisać kolejny list do Kentina, którego i tak nie wyślę, bo braknie mi odwagi.
Żałosna parodia człowieka.
Ciekawi mnie jeszcze tylko jedna rzecz. Z kim?
Urwałam fragment kartki z końca zeszytu i nabazgrałam te dwa słowa, po czym podałam je białowłosej. Po kilku sekundach zwitek wrócił do mnie.
Nie wie jak się nazywa, ani nigdy wcześniej jej nie widział. A przynajmniej tak utrzymuje.
Uśmiechnęłam się do siebie. Będzie zabawa.
-Widzę, że panna Taylor zna odpowiedź do zadania, to może nam ją poda?- Fuknęła zirytowana brakiem uwagi nauczycielka.
-Aa, emm, niestety nie wiem. Nic nie rozumiem- Odparła zrezygnowana Rozalia, opadając ciężko na skrzypiące krzesło.
-Więc lepiej zanim się lekcją, zamiast rozmowami- Warknęła pani Haggins i rzucając podręcznik na biurko, usiadła na fotelu.
Milusio. Chcesz przeżyć? Nie udzielaj się. Nie rozmawiaj. Nie zwracaj na siebie uwagi. Najlepiej nie istniej. Jak ja.
Nie istniejesz dla nikogo. Nie tylko dla siebie.
Wiem, wiem też, że  nie mogę z Tobą walczyć, bo i tak nie wygram. Leki można powiedzieć, że robią to co powinny, ale nie do końca. Może powinnam spróbować się z Tobą zaprzyjaźnić? Przecież nie istniejesz tak samo jak ja, to czemu nie?
Powodzenia.
Dobrze, będę nazywać cię Nikt. Pasuje do Ciebie idealnie, bo przecież jesteś Nikim.
A Ty nadal będziesz dla mnie żałosną parodią człowieka.
Pas.
Dzwonek zbudził mnie z wewnętrznej rozmowy z samą sobą. Poniekąd samą sobą. Ale przecież Nikt był częścią mnie. Nie mogłam powiedzieć, że nie.
Spakowałam zeszyt i w tłumie spieszących się uczniów, opuściłam klasę. Muszę porozmawiać z Leonardem. Nie ma opcji, żebym mu odpuściła. Mnie mogą ludzie krzywdzić do woli, przyzwyczaiłam już się. Przestało to już robić na mnie wrażenie. Ale nie pozwolę krzywdzić Rozalii, ani osób, które przynajmniej próbują mi pomóc. A Rozalia jest też zbyt… delikatna. Czuła. Empatyczna. Zbyt ludzka. I żywa.
Tylko gdzie on mieszka. Zaraz po opuszczeniu budynku szkoły, stanęłam przed schodami i czekałam, aż Lysander z niej wyjdzie. Długo nie czekałam. Może parę minut. Wyszedł sam. Twarz miał spokojną, ale krok ciężki i szybki. Nie wszystkie elementy mowy ciała można opanować.
-Mam sprawę- Rzuciłam cicho, ale na tyle głośno, by usłyszał, i zrównałam z nim chód.
Spojrzał na mnie szeroko rozwartymi oczyma z wysoko podniesionymi brwiami.
-Zabawne. Już zapominałem, jak brzmi Twój głos mimo, że widzę cię codziennie- Parsknął, przecierając twarz dłonią.
-Ja twojego jeszcze nie zdążyłam. Ale nie o to mi chodzi. Muszę pogadać z twoim bratem- Mruknęłam nieco bardziej szorstkim tonem niż poprzednio.
-To dobrze. Przyda mu się kolejne kazanie, tym razem z użyciem nowych argumentów. Powinien być za domem i znowu maltretować mój worek treningowy- Zaśmiał się.
-Dobrze, tylko właśnie nie wiem gdzie mieszkacie.
Westchnął i przeczesał palcami swoje sięgające do ramion białe włosy.
-To pójdziesz ze mną, nie będę objaśniał, bo i tak tam idę. Bez sensu tak gadać o rzeczach oczywistych.
Resztę drogi spędziliśmy w ciszy. Przerwały ją dopiero wściekłe wrzaski i obelgi dobiegające z tyłów posesji Hatfield’ów.
-Powodzenia, Raven. Mam nadzieję, że może Tobie uda się mu przemówić do rozsądku. Czy o czym ty tam chcesz z nim rozmawiać- Mruknął, uśmiechając się smutno.
~~~
Przepraszam za brak rozdziału tydzień temu. Kompletnie nie mogłam znaleźć na to czasu.Tak, wiem że wszystko zależy od priorytetów, ale szkoły niestety nie mogę oddać na dalszy plan .

3 komentarze:

  1. Witaj!
    Dzisiaj, a dokładnie kilka godzin temu, tak, tak, przeczytałam cała historię dzisiaj.
    Jestem z siebie mega dumna.
    Raven, hmm...współczuję dziewczynie i tyle.
    A co do Leo, jakiś cichutki głosik w mojej głowie podpowiada mi, że ów osobą, z którą zdradził Rozalię, jest Derbra?!
    Może źle mi się wydaje, ale jak przeczytałam o czerwonych włosach to z moich ust wyrwał się zdumiony okrzyk.
    Podoba mi się twoje opowiadanie, takie pełne bólu, przebaczenia, a nawet życiowej prawdy.
    Wstyd mi to przyznać, bo twarda ze mnie dziewucha, ale przy takim jednym rozdziale z moich oczu zaczęły kapać łzy.
    Przycisnęłam do siebie poduchę, powtarzając, że muszę to dokończyć czytać, bez względu na jego zakończenie.
    Dotrwałam do końca ze smutnym uśmiechem na twarzy, gdyż muszę czekać na kolejny rozdział.
    Piszesz cudownie i to się liczy najbardziej, świetna fabuła i chyba nigdzie nie widziałam błędów.
    PS.W międzyczasie zapraszam do mnie:
    http://medrowey.blogspot.com/?m=1
    Na koniec życzę weny, czasu i dużo cierpliwości.
    Do następnego złociutka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę musiałam nadrobić, ale warto było! Jeju no tak mi żal Raven, że musi się borykać z tym "czymś" i w ogóle co kilka rozdziałów przez coś płaczę xD Po prostu genialne i nie mogę się doczekać co będzie dalej. Pozdrawiam i życzę dużo weny i czasu na pisanie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Raven. Taki głos w głowie to jest po prostu coś strasznego. Wyskoczyłabym z siebie gdybym miała coś takiego.
    Biedna Rozalia. Jak ja jej współczuję.
    Nie mogę się doczekać jak potoczy się dalej historia bohaterów. Wciąga, wciąga.
    Życzę dużo weny na koniec i pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń