wtorek, 1 marca 2016

Rozdział 52 "Nigdy"

~~~
W czytaniu książki przeszkodziła mi coraz to głośniejsza rozmowa Lucasa przez telefon. Przyjeżdżał do nas w każde wakacje, nawet na kilka tygodni. Jego rodzice go do tego zmuszali, bo często nie dawali już sobie rady z ciągłym odbieraniem go z komisariatu policji po głośnych imprezach, nielegalnych wyścigach motocyklowych, całonocnych melanżach w różnych ruderach. Gdy był u nas, nie spotykał się nawet z żadnymi swoimi znajomymi. To było miejsce, w którym miał się wyciszyć. Moi rodzice trzymali go tak krótko, bo ciocia Agata i wujek Patrick nie mieli do tego serca. Teraz Luke albo siedział w starym pokoju Jamesa i grał na laptopie w takie gry jak „Grand Theft Auto”, albo rozmawiał z jakimiś swoimi kolegami, czasem próbował wpoić we mnie swoją niesamowitą miłość do motocykli, co swoją drogą szło mu dość dobrze. Dopóki nie zaczął do nas przyjeżdżać, nie miałam nawet najmniejszego pojęcia, dlaczego prawie każdy chłopak, który skończył szesnaście lat, jeździł na motocyklu. Teraz i mi na widok tych wspaniałych maszyn świecą się oczy.
Odłożyłam książkę na biurko i wyszłam na korytarz, by po chwili znaleźć się w pokoju obok. W sumie prawie w pokoju obok, bo dopiero zaczęłam rozróżniać poszczególne słowa, które wypowiadał kuzyn. Mówił tak szybko, że wiele osób miało często problemy ze zrozumieniem go. Poza jego głosem, dosłyszałam też drugi, nieznany mi. Brzmiał bardzo czysto i melodyjnie. Zupełnie, jakby słowa nie wychodziły z ust człowieka, a anioła. Tylko treść jego wypowiedzi zatrzymywała w przekonaniu, że to tylko zwykły śmiertelnik.
-Tak, jest bardzo… urocza.
-Urocza? Gościu, ogarnij się. W którym ty wieku się urodziłeś? Dwudziestym czy osiemnastym?- Zaśmiał się Lucas.
-Mój brat nie widzi poza nią świata, sam osobiście jej niestety nie poznałem, ale z jego opowieści mogę wydedukować, że jest urocza.
-Ile on ją w ogóle zna? Dwa? Trzy dni?
-Trzy miesiące. Dopiero się przeprowadziła do tego miasta i się zgubiła. Los chciał, że o drogę zapytała akurat w jego sklepie. Jego chwyciła ojcowska troska i stwierdził, że w taką ciemnicę nie będzie wracała sama do domu i ją odprowadzi.
-Brzmi jak początek horroru. Mała zagubiona dziewczynka gubi się w nowym mieście i pyta o drogę. Miły sprzedawca w sklepie chce ją odprowadzić, jednak okazuje się seryjnym mordercą i gwałcicielem. Mała zagubiona dziewczynka kończy jako nowa skórzana kurteczka w jego kolekcji. Hmm, obejrzałbym taki film.
-Tak, jesteś bardzo zabawny. Śmiej się śmiej. To i tak zapowiada się na zdrowszą znajomość, niż twój na razie tygodniowy związek z Melody.
-Jeszcze się zdziwisz przyjacielu- Parsknął Lucas.
-Oj chyba jednak nie. Znasz mojego brata i znasz siebie. Jak sądzisz, kto mógłby zbudować trwalszy związek? Porównaj dziesięć swoich ostatnich partnerek i jego trzy jedyne. Ty za każdym razem mówiłeś: „To ta jedyna”, jednak zawsze było tak samo. Poznałeś nową i poprzednia przestawała się dla ciebie liczyć. Dla Leonarda to nie one wtedy przestawały się liczyć, tylko on już im się znudził. Po ostatniej otrząsał się trzy miesiące.
-
Wiesz co, cios poniżej pasa przyjacielu, cios poniżej pasa. Wiem, że za każdym razem tak mówię, ale przy Mel czuję się jakoś tak inaczej. I ona sprowadza mnie na ziemię. Zapomniałeś, że dla niej zostawiłem wyścigi? A to one do tej pory wypełniany całe moje życie. Ale i w sumie też i racja. On nie wychowywał się w towarzystwie motocyklistów i imprezowiczów. Nie zna życia, tak jak moja kuzynka, prawda Raven?- Zaśmiał się ponownie.
Ale moment, co? Skąd..?
-Zapomniałaś, że deski się uginają? To ty tu mieszkasz całe życie, nie ja, więc  powinnaś wiedzieć takie rzeczy- Odpowiedział na moje telepatyczne chyba pytanie, bo ani nic nie powiedziałam, ani on nawet mnie nie widział, żeby wyczytać to z mojej twarzy.
Szybko wróciłam do siebie, gdzie tuż przed zamknięciem drzwi, dobiegł mnie dziwny rechot blondyna.
 
~~~~
-Pff, jasne, a ja jestem zaczarowaną królewną- Zaśmiała się Emily, gdy po raz kolejny powtórzyłam jej, że widzę zmianę w Lucasie- Nikt nie ma nad nim żadnej, nawet najmniejszej kontroli, a zwłaszcza moja siostra. Ile oni ze sobą właściwie są? Trzy miesiące? To za szybko, żeby zmienić kogokolwiek, a zwłaszcza twojego kuzyna.
Pokiwałam zrezygnowana głową i skupiłam się na stawianiu kroków w niebotycznie wysokich koturnach, które założyłam po długiej namowie czerwonowłosej. Ledwo wyszłam ze szpitala, by zaraz do niego trafić z powrotem. Po prostu bajka. Lepiej być nie może.
Już gdy mijałyśmy sklep osiedlowy oddalony od domu Beavers’ów o około 150 metrów, słyszałyśmy dochodzące stamtąd wrzaski jej starszej siostry. Po policji nie było śladu, co znaczy, że nie trwały one długo. Jednocześnie spojrzałyśmy na siebie z przyjaciółką i przyśpieszyłyśmy kroku, ja uprzednio zdejmując buty. Gdy dotarłyśmy pod budynek, zaczęłyśmy słyszeć też drugi krzyczący głos, jednak męski i zdecydowanie niższy.  Widać nie był tak zdenerwowany jak rudowłosa siostra Emily. Drzwi do domu i wszystkie okna od frontu były zamknięte, więc wrzaski nie mogły dochodzić z wewnątrz. Skierowałyśmy się do ogrodu znajdującego się za posesją. Przez żywopłot nie widziałyśmy nic, jednak po znalezieniu wyciętej w nim dziury, specjalnie do oglądania, co się dzieje w jego centrum, miałyśmy już większe szanse na dowiedzenie się czegoś. Krzyki wcale nie cichły. Wręcz przeciwnie. Stawały się coraz głośniejsze, widać Melody była coraz bardziej zdenerwowana.
-Więc miałeś zamiar nic nie powiedzieć i być ze mną, jak gdyby nigdy nic? Cholera, Lucas! Ty zdradziłeś mnie z jakąś laską, i nawet nie wiesz jak ona się nazywała! To jest już kurwa szczyt wszystkiego no!- Wrzeszczała szesnastolatka.
Moment, moment. Lucas?! Że co?! Widziałam dziewczynę z odległości, ale mimo wszystko dostrzegłam spływające po jej policzkach łzy. Mogłam się założyć, że stojąca obok mnie Emily miała na twarzy wymalowany napis: „A nie mówiłam? I tak zginie śmiercią tragiczną”, jednak wolałam tego nie sprawdzać.
-Byłem pijany, mówiłem ci. Po tacy szotów straciłem orientację kto jest kto i jeśli nie byłaby ona, to pewnie chciałbym przelecieć barmana, który nie był specjalnie pierwszej urody- Krzyknął blondyn, przeczesując włosy palcami.
Lucas, coś ty znowu odwalił. Emi będzie chciała cię wykastrować.
-Czyli pamiętasz dokładnie wszystko, ale nawet nie spytałeś, jak się nazywa. No zajebiście. No ty jesteś jakimś ewenementem.
-No nie wszystko pamiętam. Prawie nie pamiętam jak wyglądała. Wiem tylko, że miała brązowe włosy i była ubrana w krótkie podarte dżinsy i krótki gorset.
-Więc widzę, że nie miałeś problemu ze ściągnięciem z niej tego. Wiesz, że z nami koniec, tak? To teraz wypierdalaj stąd i nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy! Ja już z tobą skończyłam!- Wrzasnęła rudowłosa i wbiegła do domu, trzaskając za sobą oszklonymi drzwiami, które tylko jakimś niebywałym cudem, nie zostały bez szyby.
 
~~~~ 
-Noc z horrorem zapowiada się niesamowicie- Stwierdził Kentin odsypując sobie do miseczki część popcornu, postawionego w wielkiej misie na moim biurku.
-Oj tak, przyniosłam najstraszniejsze i najmakabryczniejsze horrory jakie tylko dałam radę- rozentuzjazmowała się Emily.
nigdy nie zrozumiem tego jarania się horrorami. Przecież on nie są wcale straszne.
-To co najpierw? „Nosferatu” czy „Jestem legendą”?- Rzucił szatyn, spoglądając na przerzucającą filmy na półce Emi.
-Dowolnie- Mruknęłam, po czym ziewnęłam i wygodniej oparłam się o oparcie zbudowane z około piętnastu poduszek i poduszeczek różnego koloru i wielkości.
-To włączę „Dziecko Rosemary”, skoro jest ci obojętne- Powiedziała radośnie, wymachując płytą z wybranym tytułem.
Nie wierzę, że znowu udało im się mnie do tego namówić.
Gdy dziewczyna nastawiła odtwarzacz i po wzięciu pilota przysiadła się do mnie i Kentina na łóżko, niespodziewanie do pokoju wpadł Lucas. Nie mam pojęcia skąd, się tu wziął, zwłaszcza ze względu na trwający rok szkolny i to, że w zimę droga między do Soule wcale nie należała do najprzyjemniejszych, więc musiał mieć coś naprawdę ważnego.
-Nazywasz się Emily, prawda?- Rzucił, kierując spojrzenie w stronę mojej przyjaciółki.
-Tak, i co z tego?- Odburknęła, krzyżując ręce na piersi.
-Siostra Melody? Mogłabyś jej coś przekazać?
-Zależy. Po co?
Już nawet zignorowałam fakt, że zostałam totalnie olana przez kuzyna, na rzecz czerwonowłosej. Ciekawość wzięła górę. Delikatnie się wyprostowałam.
Lucas opuścił ramiona wzdłuż ciała, jak do tej pory trzymał je na framudze drzwi.
-To zdjęcie. Jest opisane. Po prostu je jej daj, dobra? Kumpel mi je dał, ale to ona powinna je obejrzeć- Mruknął i wręczył dziewczynie kawałek papieru, po czym wyszedł z pokoju, nadzwyczaj delikatnie zamykając drzwi.
Cała nasza trójka zaczęła wpatrywać się w fotografię. Widniała na niej wysoka szatynka o włosach długich do pasa, dużych błękitnych oczach, pociągłej twarzy i bardzo dobrej figurze. Na lewym nadgarstku miała tatuaż w kształcie serca z dużą literą „D” wewnątrz. Ubrana była jakby właśnie zamierzała iść na imprezę. Czerwony krótki gorset i krótka, czarna falbankowa spódnica z szerokim srebrnym paskiem, a na nogach miała również srebrne szpilki na platformie. Od tyłu obejmował ją jakiś czerwono włosy, dobrze zbudowany chłopak ubrany w zwykłe podarte dżinsy i skórzaną kurtkę, jednak jego twarz była schowana za jej głową. Emily przekręciła zdjęcie na drugą stronę. Na odwrocie pisały tylko dwa słowa.
„To ona”
-Życie to lepszy horror niż jakieś tam „Dziecko Rosemary”- Parsknęłam, po czym przeczesałam opadające mi na oczy włosy.
 
 ~~~~
Widziałam się w jasnym szpitalnym pokoju. Wszystkie ściany były białe, tak jak i sufit. Podłogę wyłożono jasnobrązowymi drewnianymi panelami.  W ścianie po mojej lewej były zawieszone tanie drzwi z pomalowanej na biało sklejki. Nad nimi znajdowało się małe okienko, częściowo zakryte beżowymi firankami. Jeszcze wyżej wisiał na gwoździu drewniany, chrześcijański krzyż.  Po mojej prawej, po środku ściany umieszczone było zakratowane okno. Na beżowym parapecie siedział mały pluszowy miś.
Spróbowałam się poruszyć. Coś mnie hamowało. Krępowało. Paraliżowało. Nie mogłam się ruszyć. Nie potrafiłam. Nie czułam siebie. Wiem, że leżałam na materacu, ułożonym na prostym stelażu, przykryta ciężką, puchową kołdrą. Gdzieś z tyłu pikał respirator.
Nagle drzwi otworzyły się i… weszłam przez nie ja. Ale nie ja. Ta postać wyglądała i poruszała się jak ja, ale nie była mną. Miała takie inne oczy. Martwe. I bił od niej dziwny chłód. Jak od zwłok. Gdybym mogła czuć, poczułabym przebiegające wzdłuż mojego kręgosłupa dreszcze.
-Czyli jednak musimy się pożegnać?- Powiedziała ze smutnym uśmiechem na ustach- Od początku chciałam, aby tak to się skończyło. Zwątpiłam tylko na sekundę, ale natychmiast wróciło do mnie poczucie, że robię słusznie. Wiem, że i tak pewnie nie słyszysz, co do ciebie mówię. Eh, udzielił mi się nastrój pozostałych. Wrócę za godzinę. Jeszcze nie mogę podjąć ostatecznej decyzji. Nie minęła jeszcze doba.
Chyba coś usłyszała, bo gwałtownie zamilkła i odwróciła się w stronę drzwi, od których i do mnie w końcu dotarły zbliżające się kroki. Ja nic nie mogłam dostrzec, nie mogłam się poruszyć.
-Co ty tu…?- Zapytała przybysza, wyraźnie zszokowana.
Odpowiedziało jej milczenie, przerywane tylko wolnymi uderzeniami podeszwy buta o podłogę, a im bliżej mnie się znajdowały, tym bardziej zaciemniał mi się widok, aż w końcu stał się całkowicie czarny, a ja nie widziałam, ani nie słyszałam już zupełnie nic.
~~~
Wynurzyłam się ze wspomnień i natychmiast przyłożyłam dłoń do ust. To było zbyt realne.
Nie poczułabym się tak dziwnie, gdyby nie to, że ostatnia sytuacja nigdy nie miała miejsca. Nie była ona moim wspomnieniem, ani snem.

6 komentarzy:

  1. Ooo... Bardzo ciekawo. Domyslam sie, ze luke rozmawial z lysem o leo, prawda? O tej dziewczynie... czuje, ze niedlugo wszystko sie wyjasni.
    Niestety, nigdy nie bylam dobra w pisaniu komentarzy, ale wiedz, ze bardzo mi sie podobalo;) Czekam na nexta i zapraszam do mnie na bloga Nieco Dziwna Historia

    OdpowiedzUsuń
  2. ło żesz kurde....
    Ty to potrafisz zaskoczyć. Coraz bardziej mnie wkręcasz w to opowiadanie. Od samego początku czułam pociąg do tej historii, ale teraz jestem niesamowicie ciekawa co będzie dalej.
    Nie wiem czemu, ale odniosłam wrażenie, że te ostatnie wspomnienie, czy też cokolwiek to jest, należy do zmarłej przyjaciółki Raven. Nie mam pojęcia czemu... Tak jakoś mi się dziwnie skojarzyło. No i też wyjaśnia to fakt, dlaczego widziała siebie i to, że to nie jest jej wspomnienie.
    Jestem pewna, że znów nasz czymś zaskoczysz, na co niecierpliwe czekam. Przesyłam Ci mnóstwo weny i ogromy wolnego czasu.
    Pozdrawiam serdecznie :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał. Świetny rozdział. Robi się coraz ciekawiej. Teraz ciągle się zastanawiam co się wydarzy w następnym rozdziale. Coraz to zaskakujesz.
    Już nie mogę się doczekać następnego. Chyba codziennie będę tu zaglądać.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam.
    Rozdział fascynujący. Zakładam, że były to wespomnienia Raven. A Lucas rozmawiał jeszcze wtedy z jej,nie znajomym jeszcze Lysandrem o Rozali? Takie mam podejrzenia. Po twojej ostatniej odpowiedzi na mój jagże nudny komentarz. Mózg zaczął się u mnie wysilać. Po długich przemyśleniach doszłam do wniosku że wiem kto będzie wybrankiem głównej bohaterki. Tak mi się przynajmniej,zdaje. Pozdrawiam i życzę dużo,weny. ~ Twa czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Bez owijania w inne słówka itp. chciałbym powiedzieć, że naprawdę masz talent i pisz dalej. Temu kto zastanawia się nad czytanie tego bloga NAPRAWDĘ POLECAM -Marriacci

      Usuń
  5. Klękajcie narody. Ja, Kernit Wspaniała, przeczytałam wszystkie rozdziały w jeden dzień. Chwała mi za to i składać należyte mej osobie pokłony, głupcy.
    Przesadziłam po całej linii, ale naprawdę przepełnia mnie zachwyt. Nie mogę uwierzyć, że znalazłam w sobie tyle samozaparcia, aby przeczytać całą historię na raz. Kiedy dzisiaj wstawałam, nawet nie pomyślałabym, że spędzę większą część dnia skrupulatnie czytając Twojego bloga. A zaczęło się od tego, że pół godziny za szybko przybyłam do szkoły. Z braku laku odpaliłam Internet i jakaś nicponiowata istotka w mojej głowie podpowiedziała, abym zajrzała. Więc wszystkie lekcje oraz część czasu spędzonego w domu zajęło mi zaznajamianie się z Twoją twórczością. Tak się wciągnęłam, że przegapiłam swój przystanek, gdy wracałam ze szkoły i musiałam z kilometr zaginać z buta. A tak wysiadłabym prawie pod samymi drzwiami...
    Początkowo fabuła wydawała się mi strasznie zawiła. Naprawdę miałam wielkie problemy z rozgarnięciem, co, gdzie, kto i dlaczego. Działo się dużo w niewielkim czasie, a zrzędząca nauczycielka z pewnością nie pomagała w skupieniu się. Dopiero w mniej więcej połowie doznałam nagłego olśnienia i powiedziałam sobie: Aha, więc to o to w tym wszystkim chodzi.
    Szczerze powiedziawszy, lubię pochłaniać wszystkie rozdziały na jednym wdechy, ewentualnie w małych odstępach czasowych. Dostrzegam wówczas, czy autorka opowiadania robi jakieś postępy. I śmiało stwierdzam, że Ty od kilku ostatnich postów piszesz o wiele lepiej niż dotychczas. Nie żebyś wcześniej brzydko składała zdania, bo wówczas nawet nie tknęłabym tego bloga - w każdym razie, teraz jest zacniej i przyjemniej. (^.^)
    Polubiłam główną bohaterkę. Pewnie dlatego, że ma problemy natury psychologicznej... Chociaż nie, najzwyczajniej w świecie wydaje się być interesującą osóbką. Aczkolwiek nie rozumiem jej zafascynowania wysokimi obcasami; przecież to ani wygodne, ani praktyczne. Dobra, nie zwracaj uwagi na moje zrzędzenie, ja po prostu ubóstwiam glany i trampki, więc nie wyobrażam sobie chodzić w czymś innym. Mam bardzo wąskie gusta.
    Nie chce mi się komentować ostatnich rozdziałów. Wybacz ten jawny przejaw lenistwa. Jednakże obiecuję, iż od następnej notki będę skrupulatnie wypowiadać się na tematy związane z fabułą.
    Z przepełnionym dumą głosem oświadczam, że pozyskałaś nową i przede wszystkim wierną czytelniczkę.
    Przesyłam mnóstwo pozytywnej energii oraz koszyk po brzegi wypełniony samymi dobrociami wraz z łakociami. Pozdrawiam serdecznie i do następnego! (^.^)/

    OdpowiedzUsuń