~~~
Przyszłam? Przyszłam. Tańczyłam? Tańczyłam. Mogę już wrócić do domu?-zadałam białowłosej pytanie po raz pięćdziesiąty w ciągu ostatniej godziny z nadzieją, że w końcu przestanie mnie tu zatrzymywać.
-Przyszłaś i tańczyłaś, ale się nie bawiłaś!- Odpowiedziała po raz kolejny, choć tym razem nie partykułą, tak jak poprzednio.
Jęknęłam. Marnuję tylko mój czas, stojąc pod ścianą i próbując przekonać Rozalię, że już jestem wystarczająco rozerwana i mogę sobie stąd iść. Za każdym razem, gdy tylko próbowałam wyjść, ona mnie doganiała i ciągnęła z powrotem na salę. Przecież mogłabym w tym czasie na przykład poczytać książkę. Albo poćwiczyć. Albo się pouczyć. Albo nawet pograć w jakąś grę.
-A co za różnica?- Fuknęłam.
-Tańczysz, ale ten taniec nie sprawia ci radości. Gdybyś dobrze się bawiła, taniec sprawiałby ci radość. Już rozumiesz?- Odparła i mogłabym przysiąc, że przewróciła oczami.
Kiwnęłam potakująco głową i włosy palcami, po raz kolejny maltretując przygotowaną przez siebie parę godzin temu fryzurę.
-Za chwilę wrócę- Mruknęła Rozalia-I pamiętaj, że biegam w szpilkach szybciej niż ty.
Gdy tylko białowłosa się oddaliła, ja zaczęłam się rozglądać po sali, w poszukiwaniu stołu z ponczem. Mignął mi już kilka razy, ale nie miałam okazji, żeby go odwiedzić. Victora też już więcej nie zobaczyłam, odkąd miał się tam wybrać.
Po chwili rozglądania się, dostrzegłam obrus w fioletowo-zielone pasy. Ruszyłam w jego stronę, starając się ominąć tańczących bez przypadkowego szturchnięcia któregoś z nich. Na szczęście udało mi się to, więc mogłam odetchnąć z ulgą. Wzięłam ze stołu czerwony plastikowy kubeczek i ostrożnie nalałam do niego jasnoróżowy poncz, po czym odłożyłam chochelkę do szklanej misy. Nie musiałam go nawet jeszcze spróbować, żeby wyczuć, że ktoś dolał do niego alkoholu. Nauczyciele chyba nie krążą tu zbyt często, bo wątpię, by dobrowolnie na to pozwolili. Powoli upiłam łyk trunku. Poczułam, jak moje gardło się nieco rozpala. Trochę to mocniejsze niż jakieś tanie półsłodkie wino.
-Siemka, młoda!- Usłyszałam tuż za sobą i aż podskoczyłam w miejscu.
Natychmiast odwróciłam się na pięcie. Stałam twarzą w twarz z Arminem. Ubrany był zupełnie nie jak na imprezę. Wygnieciona i poplamiona sosem czosnkowym szara bluzka fanowska od 'Plants vs zombies', szare kraciaste dresy i ubłocone tenisówki. Nieuczesane włosy odsłaniały srebrny kolczyk na jego prawej brwi. Co go zmusiło do wyjścia z domu w takim stroju?
-Widziałaś gdzieś może mojego brata? Znowu schował mi gry i nie mogę ich nigdzie znaleźć- Wykrzyczał mi prosto do ucha, gdy już mu odpowiedziałam na powitanie.
-Alexy?- Spytałam, na co ten pokiwał głową- Ostatnio jak go widziałam, to James uczył go anatomii w sali biologicznej.
Brunet zaśmiał się, po czym zasalutował i oddalając się, dodał jeszcze:
-Ten to sobie zawsze kogoś wyhaczy. Dobra, dzięki.
Dokończyłam drinka i nie dostrzegając nigdzie Rozalii, skierowałam się w stronę bocznych drzwi, które dopiero co zauważyłam.
Znów rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Odebrałam.
-Gdzie ty jesteś?! Szukam cię po całej szkole!- Wrzasnęła tak głośno, że zmuszona byłam odsunąć aparat najdalej jak mogłam, a mimo to i tak słyszałam wyraźnie wszystko co mówi.
-Jak to gdzie jestem? W domu- Odpowiedziałam jej, gdy zrobiła sobie przerwę na wzięcie oddechu.
-Jakim cudem? Cały czas miałam oko na cały główny korytarz. Chyba, że wyszłaś oknem.
-Coś takiego jak wyjście ewakuacyjne coś ci mówi?
-Myślałam, że będzie zamknięte. Eh, kurczę. A wszystko było prawie gotowe i musiałaś to zepsuć.
-Bywa- Mruknęłam i się rozłączyłam.
-Przyszłaś i tańczyłaś, ale się nie bawiłaś!- Odpowiedziała po raz kolejny, choć tym razem nie partykułą, tak jak poprzednio.
Jęknęłam. Marnuję tylko mój czas, stojąc pod ścianą i próbując przekonać Rozalię, że już jestem wystarczająco rozerwana i mogę sobie stąd iść. Za każdym razem, gdy tylko próbowałam wyjść, ona mnie doganiała i ciągnęła z powrotem na salę. Przecież mogłabym w tym czasie na przykład poczytać książkę. Albo poćwiczyć. Albo się pouczyć. Albo nawet pograć w jakąś grę.
-A co za różnica?- Fuknęłam.
-Tańczysz, ale ten taniec nie sprawia ci radości. Gdybyś dobrze się bawiła, taniec sprawiałby ci radość. Już rozumiesz?- Odparła i mogłabym przysiąc, że przewróciła oczami.
Kiwnęłam potakująco głową i włosy palcami, po raz kolejny maltretując przygotowaną przez siebie parę godzin temu fryzurę.
-Za chwilę wrócę- Mruknęła Rozalia-I pamiętaj, że biegam w szpilkach szybciej niż ty.
Gdy tylko białowłosa się oddaliła, ja zaczęłam się rozglądać po sali, w poszukiwaniu stołu z ponczem. Mignął mi już kilka razy, ale nie miałam okazji, żeby go odwiedzić. Victora też już więcej nie zobaczyłam, odkąd miał się tam wybrać.
Po chwili rozglądania się, dostrzegłam obrus w fioletowo-zielone pasy. Ruszyłam w jego stronę, starając się ominąć tańczących bez przypadkowego szturchnięcia któregoś z nich. Na szczęście udało mi się to, więc mogłam odetchnąć z ulgą. Wzięłam ze stołu czerwony plastikowy kubeczek i ostrożnie nalałam do niego jasnoróżowy poncz, po czym odłożyłam chochelkę do szklanej misy. Nie musiałam go nawet jeszcze spróbować, żeby wyczuć, że ktoś dolał do niego alkoholu. Nauczyciele chyba nie krążą tu zbyt często, bo wątpię, by dobrowolnie na to pozwolili. Powoli upiłam łyk trunku. Poczułam, jak moje gardło się nieco rozpala. Trochę to mocniejsze niż jakieś tanie półsłodkie wino.
-Siemka, młoda!- Usłyszałam tuż za sobą i aż podskoczyłam w miejscu.
Natychmiast odwróciłam się na pięcie. Stałam twarzą w twarz z Arminem. Ubrany był zupełnie nie jak na imprezę. Wygnieciona i poplamiona sosem czosnkowym szara bluzka fanowska od 'Plants vs zombies', szare kraciaste dresy i ubłocone tenisówki. Nieuczesane włosy odsłaniały srebrny kolczyk na jego prawej brwi. Co go zmusiło do wyjścia z domu w takim stroju?
-Widziałaś gdzieś może mojego brata? Znowu schował mi gry i nie mogę ich nigdzie znaleźć- Wykrzyczał mi prosto do ucha, gdy już mu odpowiedziałam na powitanie.
-Alexy?- Spytałam, na co ten pokiwał głową- Ostatnio jak go widziałam, to James uczył go anatomii w sali biologicznej.
Brunet zaśmiał się, po czym zasalutował i oddalając się, dodał jeszcze:
-Ten to sobie zawsze kogoś wyhaczy. Dobra, dzięki.
Dokończyłam drinka i nie dostrzegając nigdzie Rozalii, skierowałam się w stronę bocznych drzwi, które dopiero co zauważyłam.
~~~
Przekręciłam klucz w zamku od domu i otworzyłam drzwi. Prześlizgnęłam się do swojego pokoju i wyjęłam komórkę z torebki. Trzy nieodebrane połączenia od Rozalii. Pierwsze sprzed minuty. Dopiero się zorientowała? Słaby refleks.Znów rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Odebrałam.
-Gdzie ty jesteś?! Szukam cię po całej szkole!- Wrzasnęła tak głośno, że zmuszona byłam odsunąć aparat najdalej jak mogłam, a mimo to i tak słyszałam wyraźnie wszystko co mówi.
-Jak to gdzie jestem? W domu- Odpowiedziałam jej, gdy zrobiła sobie przerwę na wzięcie oddechu.
-Jakim cudem? Cały czas miałam oko na cały główny korytarz. Chyba, że wyszłaś oknem.
-Coś takiego jak wyjście ewakuacyjne coś ci mówi?
-Myślałam, że będzie zamknięte. Eh, kurczę. A wszystko było prawie gotowe i musiałaś to zepsuć.
-Bywa- Mruknęłam i się rozłączyłam.
Ale co było już gotowe? o.O
OdpowiedzUsuńDobra. Zacznijmy od początku. Po pierwsze chciałabym cię ogromnie przeprosić za brak komentarza do poprzedniego rozdziału, ale ostatnio miałam strasznie wszystkiego nawalone. Zaliczyć półrocze z matmy, ciągłe powtórki z polskiego, do tego sprzątanie w domu (ja chyba naprawdę powinnam częściej sprzątać pokój... XD) przygotowania do Wigilii i tak kompletnie mi to wyleciało z głowy. Mam nadzieję, że wybaczysz mi to moje lenistwo.
Wracając do rozdziału to przyznam, że podobał mi się on nieco bardziej od poprzedniego, który oczywiście przeczytałam :D. Może to spowodowane tym, że jest dłuższy? Nie wiem... Chociaż muszę przyznać, że zdziwiłaś mnie tą sytuacją z Alexy'm i Jamesem. Nawet nie wiesz jak musiałam się powstrzymywać, by nie wybuchnąć śmiechem przy ojcu, bo akurat czytałam to jak jechałam z nim do siostry. Nawet nie wiesz jak trafiłaś w moje gusta (jestem starym zboczeńcem...)
Jestem też przerażona faktem, że mam podobne podejście do wszelakiego rodzaju imprez jak Rozalia. Uwielbiam dyskoteki, bale czy jakieś duże imprezy szkolne, bo za dyskotekami typowo szkolnymi to nie przepadam... Uraz z gimnazjum. Jednakże rozumiem doskonale Raven. Jak zmuszają mnie do czegoś to mam identyczne podejście.
I właśnie, co było prawie gotowe co?
To mi najbardziej nie daje spokoju. Czyżby Rozalia wymyśliła jakąś niespodziankę dla Rav? Randka? A może coś innego? Hmm?
Nie trzymaj mnie długo w niepewności, bo zacznę sobie wyobrażać różne niemoralne scenki.
Mam nadzieję, że wena cię nie opuści tak jak ostatnio mnie ;c i rozdziały będą się częściej pojawiać. No i że w końcu ktoś oprócz mnie i dwóch innych osób zacznie komentować to co piszesz.
Serdecznie pozdrawiam i również życzę ci super Sylwka w gronie najlepszych :3