poniedziałek, 26 października 2015

Rozdział 42 "Ona jest nienormalna!"

~~~
Do piątku zachowywałam się jak trup. Albo jak zombie. Albo jak Dusza. Istniałam. Nic więcej. Nie udzielałam się, nie rzucałam w oczy, nie odpowiadałam na pytania inne, niż te od nauczycieli. Nawet Rozalię ignorowałam, co było niesamowitym osiągnięciem zwłaszcza, gdy ona ciągle gadała. Głownie o sobotniej imprezie. Nakręciła się jak katarynka z ADHD. Nie wszystko dało się zrozumieć, więc normalny człowiek prosiłby ją kilkakrotnie o powtórzenie. Właśnie. Normalny.
 Istniałam. Żebym żyła, to trochę za dużo powiedziane.Przez cztery dni tylko spałam, jadłam, uczyłam się, słuchałam prze najróżniejszych piosenek z radia i czytałam książki Stephena Kinga. W środę rodzice przysłali mi pocztą nowy telefon. Samsung sprzed paru lat, ale działał idealnie. Prawie. Odrobinę się zacinał, ale dało się to wytrzymać.
W sobotę rano (czyli koło 6:06) obudziły mnie przeraźliwe krzyki Rozalii. Tylko jakim cudem udało jej się tu dostać w weekend tak wcześnie. Ciocia wychodząc do pracy o czwartej (miała wcześniejszą zmianę) na bank zamknęła drzwi, a Lucasa przed dziesiątą nikt by za nic w życiu z łóżka nie wyciągnął. 
 -Rav!!!- Wrzasnęła wbiegając do mojego pokoju.
Jęknęłam i przekręcając się plecami do białowłosej zakryłam całkowicie kocem. Zaczęłam niewyraźnie mamrotać jakieś 'wynocha' i inne tego typu zwroty, ale nieco mniej cenzuralne.
 -Nie rzucaj mi się tu tylko wstawaj! No już- Rozkazała rzucając torbę na materac i siadając obok mnie, po czym zaczęła zabierać mi nakrycie.
Kiedy zdarła mi koc z głowy i częściowo z ramienia poczułam powiew lodowatego powietrza, mrożącego moją skórę.
-Nie! Nie, zimno! Oddaj!- Zapiszczałam dziwnie wysokim jak na mnie głosem, co spowodowało wybuch śmiechu Rozalii.
-Za trzy minuty wrócę, a wtedy masz już być na nogach i pełna energii- Parsknęła, po czym opuściła pokój.
Mowy nie ma. Zakryłam się cała ponownie i spróbowałam ponownie zasnąć. Na marne. Po chwili znów wpadła Rozalia, lecz tym razem od razu zerwała ze mnie cały koc. Ponownie czując przenikające mnie zimno, zaczęłam przykrywać się poduszką jako prowizoryczną zasłoną. Westchnęła i ją też mi zabrała.
-Mhm, mamy dużo do roboty- Jęknęła- Idź weź się wykąp, bo jedzie od ciebie wczorajszą pizzą. Hawajska? Z tabasco! Nie wierzę, jak można coś takiego jeść... Idę zrobić kawę. A ty się streszczaj. A! I w torbie masz prezent, otwórz dopiero w łazience!- Zachichotała.
Wyszła z pokoju i zbiegła po schodach w tych przerażających szpilkach. Z ogromnym ociąganiem wzięłam 'prezent' i udałam się na drugi koniec korytarza. Weszłam do pomieszczenia obłożonego zewsząd kafelkami i przekręciłam zamek w drzwiach, po czym wyjęłam zawartość pakunku.
No nie wierzę! Czy ona jest nienormalna?! No chyba tak. Na blacie obok torby leżał teraz czarny koronkowy(!) zestaw bielizny, który gdybym założyła, chyba wylałabym się z każdej możliwej strony i miejsca. Ona chyba śni, jeśli sądzi, że ja to naprawdę założę!
-Mowy nie ma!- Wrzasnęłam wypadając na korytarz i stając u szczytu schodów.
-Czemu niby? To jest tak seksowne, że nawet ja bym się za ciebie brała, gdybym cię w tym zobaczyła, a przypominam, że mam najlepszego pod słońcem chłopaka!- Odkrzyknęła i nawet z takiej odległości widziałam jej ogromny uśmiech- Nie marudź, nie znasz się!
Stanęłam przy ścianie i parę razy uderzyłam o nią głową.
Za. Jakie. Grzechy. Dobry. Boże. Ty. Mi. Ją. Zesłałeś. Za. Jakie.
Zrezygnowałam z walki. Wróciłam wziąć prysznic. Szybko umyłam się migdałowo-jogurtowym żelem pod prysznic, a włosy ulubionym cytrusowym szamponem. Trochę różnica zapachów, ale trudno.
Ubrałam się w zestaw od Rozy i możliwie jak najbardziej się zakrywając brudną od sosu chili piżamą ruszyłam do swojej sypialni. Błąd. Powinnam ją jeszcze raz założyć. Gdy byłam ledwo w połowie korytarza, ktoś zaczął wchodzić po schodach. Stwierdziłam, że to Rozalia, bo przecież tylko ona była. Zapomniała o tym, że z jej usposobieniem może kogoś zaprosić. Natychmiast się odwróciłam. Pierwsze co zobaczyłam to złoto-zielone oczy.
-Cholera...-Mruknęłam, szybciej się wycofując.
Trochę go zamurowało, przez dziesięć pierwszych sekund na przemian to otwierał to zamykał usta jak krztusząca się ryba, jednocześnie robił się coraz bardziej czerwony. Dopiero po tym czasie odwrócił się do mnie tyłem, lecz nadal nie był w stanie nic powiedzieć.
Już gdy zamykałam drzwi, dobiegło do mnie niewyraźne 'przepraszam'.
Rzuciłam bluzkę na łóżko, a pustą torbę w któryś kąt, a gdy tylko dotknęła podłogi, do pokoju wpadła cała w skowronkach, aczkolwiek również zupełnie nieuszykowana Rozalia.
-Co zrobiłaś Lysowi? Jest czerwony jak moja ulubiona szminka od Mac'a, a do tego ma wytrzeszcz jak wujek Sven przy oglądaniu Playboya. Chyba mu czegoś takiego nie zafundowałaś, co?- Spytała lustrując mnie wzrokiem.
-No nie powiedziałabym...- Jęknęłam, zalegając z powrotem na łóżku, na co ona się zaśmiała i położyła obok mnie.
-To był dla niego szok, większy niż myślisz. Nigdy nie miał dziewczyny, co jest naprawdę dziwne, jak na w miarę przystojnego osiemnastolatka.
-Okej, nie będę wnikać w szczegóły jego życia- Odmruknęłam.
-Szkoda, bo powinnaś. Jest naprawdę ciekawe- Parsknęła, czym zakończyła naszą rozmowę.
Przynajmniej na najbliższe parę minut.

1 komentarz:

  1. HAHAHA! NIE WIERZE!
    Leże i kwiczę. Dosłownie!
    Rozalia jest powalająca... Hahaha. Hmm... Dziwne... Dopiero teraz zauważyłam, że zachowuję się bardzo podobnie jak ona. Ale tylko czasami. XD
    Akcja z Lyśkiem powalająca. Aż współczuję Rav. Ja bym się chyba ze wstydu spaliła i schowała pod łóżko i nie wychodziła.
    Tak mnie ten rozdział rozłożył, że nie wiem co powiedzieć. Dosłownie. Yhyh.... Chcę więcej! Już teraz, w tej chwili, tu! Ale będę cierpliwa i spokojnie poczekam na kontynuację :)
    Pozdrawiam i ślę wenę <3

    OdpowiedzUsuń