sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 17 "Jeden z największych buców tej szkoły"

~~~
Przyjemną atmosferę niczym piorun przerwała piskliwa pieśń dzwonka, zwiastującego rozpoczęcie lekcji. Upuściłam peta na ziemię i zdeptałam obcasem. Kastiel również rzucił swojego, ale od razu sięgnął po kolejnego. Co ja teraz mam? Mmm, chyba angielski. Ugh, trzeba iść. Podniosłam się ze schodów i poprawiłam nieco podwinięty tył sukienki.
-Ej, zaczekaj. Odprowadzę cie-usłyszałam za sobą zachrypnięty już głos czerwonowłosego. Boże, ale on szybko pali.
-Obejdzie się bez tego-mruknęłam popychając drzwi, ale najwyraźniej to on musi mieć zawsze ostatnie słowo, bo poczułam na łopatce nacisk jego ręki.
Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem. Ja-szara myszka, szłam ramie w ramie z jednym z największych buców tej szkoły. To musiało komicznie wyglądać. Chyba nie tylko z mojego punktu widzenia, bo tuż przed jedną z klas które mijaliśmy, osoby oczekujące na nauczyciela, dosłownie pożerały nas wzrokiem, a kilka nawet zagwizdało, na co Kastiel im pomachał. Idiota. Ta szkoła jest nienormalna. To miasto jest nienormalne. Ten świat jest nienormalny.
Gdy zatrzymaliśmy się przed klasą A, w której miałam mieć lekcję, po nauczycielu nie było żadnego śladu ani przed, ani w sali.
-Dobra, spadam lalka. Widzę, że już masz obstawę-fuknął wskazując ruchem głowy na kogoś stojącego za mną.
Poszedł sobie, a ja odwróciłam się na pięcie. Poraziła mnie siła bijąca od złotych oczu blondyna. Miałam wrażenie, że próbuje przewiercić mi czaszkę.
-Tak?-mruknęłam.
-Dyrektorka przysłała mnie, żebym cię do niej przyprowadził-rzucił z lekkim zdenerwowaniem w głosie.
Przecież ja nic nie zrobiłam, o co może jej chodzić? Coś czuję, że będzie się działo.
-Nie pytaj po co. Nic więcej mi nie powiedziała. Ale też chciałbym z tobą pogadać-dodał po chwili, wykrzywiając twarz w grymasie jakby złości i smutku.
-Mm, dobrze. Gdzie jest jej gabinet?-spytałam.
-Zaprowadzę cię, akurat od niej wracam-usłyszałam za sobą jakże mi dobrze znany, wiecznie zachrypnięty głos.
Przymknęłam powieki i zaczęłam liczyć do dziesięciu, ale to nic nie dało. Niech on mi stąd zniknie! Nie chcę mieć z nim nic wspólnego!
-Wynoś się-warknęłam otwierając oczy.
-Ej, do  brata się tak odzywać? Szacunku trochę.
-Raven, chodźmy- Nataniel podszedł bliżej mnie i położył mi rękę na plecach.
Kiwnęłam głową na znak zgody i jak najszybciej zaczęłam oddalać się od Jamesa.
Szliśmy w milczeniu aż dotarliśmy pod mocno różowe drzwi.
-To tu-mruknął blondyn-wejść z tobą?
Wzruszyłam ramionami i nacisnęłam klamkę która natychmiast ustąpiła. Przekroczyłam próg gabinetu i od razu uderzył mnie jakiś słodki zapach, podobny do zapachu malin
-Oo, witaj. Pewnie zastanawiasz się, po co cię tu zaprosiłam. Więc nie będę przeciągać. Choć może najpierw usiądź-wyrzuciła z siebie na jednym tchu.
Wykonałam polecenie, po czym założyłam nogę na nogę. Nataniel zamknął drzwi i stanął w rogu pokoju.
-Więc tak-sięgnęła po plik kartek i zaczęła je przeglądać, by po chwili wyjąć jedną z nich, a resztę odłożyć z powrotem-Zacznijmy od tego, że... chciałabym abyś uważała na zawierane tutaj znajomości. Wiemy jakie miałaś stopnie w poprzedniej szkole i chcielibyśmy aby... towarzystwo nie zaszkodziło twojemu tokowi nauki. Oczywiście z wszelkimi problemami związanymi ze zmianą środowiska oraz innymi możesz się zgłosić do pani psycholog, albo jeśli wolisz do Nataniela. Po drugie, jak już pewnie wiesz, w tej szkole, jak w każdej innej obowiązuje regulamin. Jednym z jego punktów jest obowiązkowa obecność na zajęciach, więc chciałabym wiedzieć, dlaczego wczoraj je samowolnie opuściłaś?
Co? Jak? Przecież Rozalia miała zanieść usprawiedliwienie. To co ona z nim zrobiła?
Poczułam na plecach palący wzrok blondyna.
-Ale... wczoraj na zajęciach podobno zasłabłam, a obudziłam się u pielęgniarki. Napisała mi zwolnienie i Rozalia która ze mną wtedy była miała je do pani zanieść. Potem wróciłam do domu-dukałam.
Zamyślona pokiwała głową.
-Hmm, faktycznie przyniosła jakąś kartkę. Później spytam o to pannę Marquis. Na razie to chyba wszystko. Wracaj na lekcje.
Wstałam i kiwnęłam głową na pożegnanie, po czym opuściłam pokój, a Nataniel za mną.
-Zaczekaj, może teraz pogadamy-złapał mnie za ramię, gdy mijaliśmy drzwi 'jego' gabinetu.
-Będę miała nieobecność...
-Dyrektorka ci usprawiedliwi, powiesz najwyżej, że zanim dotarłaś zadzwonił dzwonek-mruknął.
-Emm, okej.
Otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Chyba się domyślam co chciałby wiedzieć. Wskazał na krzesło przed biurkiem, po czym sam usiadł na swoim. Pytał mnie o różne rzeczy. Dlaczego zasłabłam, jak wróciłam do domu, co z Lucasem i kim jest James. Wraz z moją ostatnią odpowiedzią zabrzmiał dzwonek. Pożegnałam się i poszłam na lekcję.

5 komentarzy:

  1. Hahah pewnie tej różowej landrynie chodzi o Kasa...
    Uhh... nie lubię tej dyrektorki... Nieprzyjemnie mi się kojarzy z postacią z dość znanej serii książek.
    O co chodzi z Jamesem? Intryguje mnie on. Nie wiem czemu, ale chciałabym poznać jego, jego myśli... Co się z nim stało? Dlaczego Raven go nienawidzi? Tak bardziej...
    Intrygujące....
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ;)
    Życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapominaj, że Kas to pupilek Lucasa, który również lata za Raven ;D
      To czemu Raven nienawidzi Jamesa już było, niebezpośrednio, tylko taka jedna wzmianka, ale było :)

      Usuń
  2. Zgadzam się z Fallen Angel, że dyrektorka przypomina Umbridge. Co w sumie samo w sobie wyklucza jej lubienie :D
    Zachrypnięty głos Kastiela to mój ulubiony bohater tego rozdziału.
    Mam dziwne wrażenie, że Raven z tych wszystkich chłopaków najbardziej lubi Nataniela. Mylę się?
    No i James. Nie to, że go lubię. Ale czuję do niego sympatię mimo, że jest raczej negatywny.
    I co do lubienia. Jestem rozdarta. Nie mam zielonego pojęcia kogo tu lubić, komu kibicować.
    No, to tyle <3
    Weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pełno pytań, tyle ciekawości. Coraz bardziej mnie intrygujesz. Supcio.
    Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ona coś z nim kręci bo już nie ograrniam tyle tych facetow hah xd/ magda

    OdpowiedzUsuń