środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 16 "Wewnętrzne demony"

~~~
Obudziły mnie głośne krzyki dochodzące z parteru. W sumie nie interesowały mnie nawet. Otworzyłam szeroko oczy, ale byłam zmuszona je natychmiast zmrużyć. Promienie słońca przemykały między ciemnoczerwonymi firankami na przeciwko łóżka, tworząc na nim niesamowitą grę światła i cienia. Czerń wydawała się bieleć, a czerwień różowieć.
Zsunęłam nogi na podłogę i przeciągnęłam się. Słyszałam i czułam strzykanie wszystkich kości w moim ciele, od stóp przez kręgosłup po czubki palców. Wstałam i udałam się w stronę szafy. Otworzyłam drzwi i wyjęłam pierwszą z brzegu czarną, lekką sukienkę z kołnierzykiem i cienki złoty pasek. Opuściłam mój pokój i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gdy już dopełniłam rannego rytuału i założyłam soczewki, wróciłam do siebie i ubrałam się, zaczesałam włosy w tak zwany 'koński ogon' i zakręciłam z nich luźnego koczka.
Przelotnie spojrzałam na zegarek. 06:24. Ale wcześnie.
Wzięłam kosmetyczkę i podeszłam do lusterka, przy którym stał kuferek z biżuterią. Nałożyłam pół tony makijażu, przecież fiolet i purpura tak szybko mojej twarzy nie opuszczą, a zazwyczaj blade usta przeciągnęłam czerwoną szminką. Wyjęłam kolczyki z kulkami nabijanymi ćwiekami, metalowy pierścionek z dwoma czaszkami odkręconymi w przeciwne strony oraz czarną kokardę, którą wpięłam tuż pod kokiem.
Opuszczając swój pokój złapałam jeszcze czarne okulary przeciwsłoneczne i kostkę. Jako że krzyki do tej pory nie ustały, postanowiłam że poszukam ich źródła. Szybko je znalazłam. W kuchni stał Lucas z, o zgrozo, Jamesem i o zawzięcie o coś się kłócili. Wyłapałam kilka słów takich jak 'ćpanie', 'dragi', 'amoris', 'białowłosa menda', 'czerwonogęby pupilek' i 'deal życia'. No nie wierzę. Przecież dopiero co wyszedł z odwyku, a już chce tam wrócić. W sumie mi to na rękę, nie będę musiała oglądać jego parszywej mordy przez parę kolejnych lat. Mam nadzieję, że do tego czasu James nie wciągnie Luke'a w to po raz kolejny.
Przemknęłam niezauważona, tak sądzę, do sieni i założyłam ramoneskę oraz czarne skórzane szpilki z dwoma zamszowymi paskami. Najciszej jak umiałam opuściłam budynek oddalając się od dźwięków kłótni.
Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę z komórki. Miałam jeszcze przed lekcjami dużo czasu, więc poszłam do parku znajdującego się na przeciwko domu cioci Agaty, do którego mimo że miałam blisko, jakoś wcześniej nie zaglądałam. Był otoczony ceglanym płotem częściowo już pokrytym suchym mchem, a wejść do niego można było czterech stron, dokładnie ze wschodu, zachodu, północy i południa, przez stalowe, nieco gotyckie bramy z wzorami trefl ułożonymi z prętów, które dzieliły go na części, a każda była inna. Na pierwszej był mały dębowy lasek, na drugiej ławki piknikowe, w trzeciej w czasie festynu rozkładano stoiska, a w czwartej była ogromna scena, na której spokojnie zmieściłby się pięćdziesięcioosobowy chór.
W centrum stała duża, okrągła kamienna fontanna do której prowadziły szerokie wybrukowane ścieżki. Właśnie w jej stronę skierowałam kroki zaraz po przekroczeniu granicy parku. Usiadłam na brzegu największej z mis i wyjęłam z torby czarny matowy dziennik z również czarnym kwiatowym wzorem zamykany na gumkę oraz białe wieczne pióro z niebieskim  kryształkiem na srebrnym klipsie w kształcie gryfu i główki gitary. Otworzyłam zeszyt na pierwszej czystej stronie i przyłożyłam pióro do kartki. Atrament sam się na niej rozlewał tworząc ozdobne litery, które układały się w wiersz. 
Budząc swoje wewnętrzne demony,
Ukrywam ból który wywołują.
Daremnie chowam go na dnie serca,
Zwiędłego z braku wszelkich uczuć
I którego jedynym przyjacielem jest śmierć. Ale
Ćś, to tylko demony we mnie.
Nie znajdziesz ich na zewnątrz.
Opadająca maska zabierze je ze sobą  w
Co niższe warstwy, aż po kres.

Przyglądałam mu się jeszcze kilka minut nie mogąc uwierzyć, w to co napisałam. Gdy już chciałam schować dziennik jakaś mała dłoń mi go zabrała. Wrzucając pióro do plecaka zerwałam się na równe nogi. Stałam tuż przed Rozalią, która nic sobie nie robiła z tego, że narusza moją prywatność, tylko z uśmiechem przekręcała kartki co chwila na którejś się zatrzymując.
-Rozalio, co ty do jasnej pogody robisz?-fuknęłam.
-Czytam, nie widać?-prychnęła.
-Nie pomyślałaś sobie, że może sobie tego nie życzę?
Spojrzała na mnie wilkiem i przerzuciła jeszcze kilka stron przystając na tej, którą zapisałam dzisiaj. No nie wierzę, ale ona jest wścibska. Zamknęła zeszyt i z uśmiechem mi go oddała. Wrzuciłam go do plecaka i szybkim krokiem ruszyłam w stronę szkoły.
Byłam tak zbulwersowana zachowaniem białowłosej, że nie zauważyłam osoby idącej z naprzeciwka. Upadłam na ziemię, lecz na szczęście kostka zamortyzowała upadek. Mrugnęłam kilkakrotnie i z jękiem usiadłam. No nie wierzę, jeszcze tylko tego brakowało. Już gorszego początku w liceum mieć chyba nie mogłam.
-Co jest laleczko?-powiedział melodyjnie chłopak, a właściwie już mężczyzna leżący naprzeciwko i wpatrujący się we mnie natarczywie.
Wstałam i przyspieszając kontynuowałam drogę do szkoły. Co on tu robi? Przecież miał mnie nie znaleźć. Miał siedzieć po drugiej stronie rzeki. Miał siedzieć w poprawczaku.... Nie, nie, nie. Ktoś mnie ostrzegał i teraz już widzę skutek zignorowania tego. Częściowo zignorowania.
Wpadłam do budynku liceum jak burza, a jako że do dzwonka zostało ponad dwadzieścia minut skierowałam się na klatkę schodową. Gdy już tam dotarłam, przytrzymując się poręczy usiadłam na trzecim stopniu i otworzyłam torbę w poszukiwaniu papierosów. No gdzie to jest. No super. No po prostu zajebiście. Nie wzięłam ich z biurka. Schowałam twarz w dłoniach. Po kilku sekundach usłyszałam nad sobą chrząknięcie, więc lekko uniosłam wzrok, który zatrzymał się na skierowanej w moją stronę paczce Viceroy'ów i zapalniczce. Podniosłam głowę i zobaczyłam czerwonowłosego, który z uśmiechem się we mnie wpatrywał.
-Poczęstujesz się czy mam jarać sam?-spytał dziwnie miękko.
-Ty to wiesz jak wyratować damę z opresji-mruknęłam biorąc jednego z paczki.
Zaśmiał się i powtórzył mój ruch nienaturalnie wyginając przy tym palce, au. Po kilku chwilach siedzieliśmy obok siebie i paliliśmy w ciszy przerywanej tylko dobiegającymi zza drzwi basami jakiegoś pop'owego kawałka.
~~~

4 komentarze:

  1. W końcu się doczekałam!
    Będę ci to za każdym razem pisać! No dobra... może nie za każdym, bo to nudne, ale nie powstrzymasz mnie od tego.
    Rozdział taki spokojny... No może oprócz tej kłótni... Nie chcę żeby coś się stało Luckowi...
    Kastiel ♥
    Czekam na kolejny <3 Już nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze rewelacja. Nic tylko czekać na następny i delektować się tym :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział dział się bardzo szybko. I obejmował krótki czas. Nie wszystko ogarniam (od jakiegoś czasu), więc czekam z niecierpliwością, by dowiedzieć się jaki sens w ostatnich wydarzeniach.
    Weny,
    PS. I kim był ten facet, z którym się zderzyła?

    OdpowiedzUsuń
  4. mi się wydaje że może nauczycie albo gwałciciel z przezzłości xd ah ta moja wyobraznia/ magda

    OdpowiedzUsuń