~~~
Mówić, czy nie mówić. Nie znam ich przecież prawie wcale. Nie no, wcale ich nie znam. Wiem tylko jak się nazywają, praktycznie nic więcej. Nie ufam im, chociaż czuję, że mogłabym spróbować. Nie, a jednak nie. Kiedyś zaufałam zanim bliżej poznałam, bo tak czułam i źle się to skończyło. Uczę się na błędach zarówno własnych, jak i cudzych.
Oj zamknij się wreszcie i im opowiedz.
Znowu ten głos. Tym razem bardziej... miękki i ciepły. Dobra, nie rozumiem już nic. To mnie przerasta.
Nie mogę powiedzieć nic Emily, bo nie odbierała. Ba! Centrala twierdzi, że nie ma takiego numeru. Kentina nie będę niepokoić, bo jeszcze pójdzie wygarnąć Lucasowi, a tego nic nie powstrzyma przed wyładowaniem się na nim, a potem jeszcze stwierdzi, że to Ken go sprowokował. Nikogo innego nie mam.
Nie mogę powiedzieć nic Emily, bo nie odbierała. Ba! Centrala twierdzi, że nie ma takiego numeru. Kentina nie będę niepokoić, bo jeszcze pójdzie wygarnąć Lucasowi, a tego nic nie powstrzyma przed wyładowaniem się na nim, a potem jeszcze stwierdzi, że to Ken go sprowokował. Nikogo innego nie mam.
Przyciągnęłam rękę z powrotem do siebie i przyjrzałam się twarzom towarzyszy. Rozalia była widocznie zdenerwowana, ale z jej złotych oczu biła troska. Natomiast twarz Lysandra nie ukazywała żadnych emocji. Nie, nie przesadzam. Wyglądał jak zawodowy gracz w pokera.
Rozalia odkaszlnęła, za co białowłosy zgromił ją wzrokiem.
-Przepraszam jeśli to zbyt osobiste pytanie, ale-zaczął Lysander, ale mu przerwałam.
-Nie, tylko... ja... nie wiem jak to wszystko opowiedzieć... od czego zacząć-dukałam.
-Najlepiej od początku-powiedziała cicho białowłosa, zapewne mając nadzieję, że nie usłyszę.
Oparłam się o ścianę i wsunęłam dłonie między uda, żeby je trochę ogrzać.
-Spokojnie, nam możesz zaufać. Przynajmniej mi, nie wiem jak Roza- próbował pocieszyć mnie Lysander i sumie nawet mu się udało.
Brawo, otworzenie się, to pierwszy krok do zaufania komuś. Powodzenia.
Jeśli ten głos się nie zamknie, to się nie otworzę.
Oj, przepraszam. No to mów.
Dobra, nadal tego nie rozumiem. I wątpię, bym zrozumiała to w najbliższym czasie.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam cicho opowiadać.
-Hmm, sen... Śniło mi się coś co miało kiedyś miejsce w moim życiu. Wszystkie emocje i wszystko co wtedy czułam wróciło, a nie było to nic miłego-przerwałam na chwilę, by dotarło do nich, że ten temat jest już zamknięty.
-A ręka? Wczoraj jeszcze tego nie miałaś. Zauważyłabym przed wuefem-wcięła się niezbyt taktownie Rozalia.
Skuliłam się jeszcze bardziej.
-Ale nikomu ani słowa, tak?-zastrzegłam.
Oboje kiwnęli głowami. Streściłam krótko przebieg wczorajszego dnia. Tylko to co schodziło się do interesującego ich tematu. Powiedziałam, że Nataniel oprowadzając mnie po szkole pokazał mi też dach, że gdy zaprosiłam go do domu i rozmawialiśmy o tym, przyszedł Kastiel i poinformował o tym Lucasa, że Lucas się wściekł, chciał uderzyć Nataniela, ale zanim to zrobił wbiegłam między nich i sama dostałam oraz na koniec, że chciałam uciec od bólu. Cały czas obserwowałam twarze towarzyszy i przebiegające po nich emocje. Znowu więcej emocji wyrażała twarz Rozalii. Od rozczulenia, przez złość, później podziw, a na koniec szewską pasję z odrobiną smutku. Lysander ograniczył mimikę do kilku drgań warg, choć na koniec zauważyłam w jego oczach rządzę mordu. Czy on zawsze jest aż tak opanowany?
Widzisz? To nie było takie trudne.
Zamknij się!
....
Tak lepiej.
-Czekajcie, zaraz wracam. Idę wydrapać mu oczy-rzuciła Rozalia podnosząc się z łóżka.
Lysander złapał ją za ramię i skierował z powrotem w miejsce, które przed sekundą opuściła.
-To dlatego tak się go dzisiaj przestraszyłaś-mruknął bardziej do siebie niż do mnie.
Siedzieliśmy tak w ciszy jeszcze jakiś czas, zanim nie usłyszeliśmy głośnego trzaśnięcia drzwiami, obwieszczającego powrót Lucasa do domu. Mimowolnie wcisnęłam się w poduszki, co nie uszło uwadze moich towarzyszy, którzy przysunęli się bliżej mnie.
-Spokojnie-szepnął białowłosy kładąc rękę na moim kolanie, przykrytym kilkucentymetrową kołdrą.
Widzisz jak oni na ciebie patrzą? Jak na kogoś kto uciekł z wariatkowa.
Zamknij się! Zamknij się! Zamknij się w końcu! Daj mi święty spokój!
Przyłożyłam dłonie do uszu i zamknęłam oczy w nadziei, że to w końcu ustanie. Po chwili jednak usłyszałam skrzypienie drzwi, a cała nasza trójka jednocześnie spojrzała w ich kierunku. W progu stał biały jak ściana Lucas trzymający tacę z ciastkami czekoladowymi i jakimś koktajlem owocowym. Przymrużyłam powieki próbując dojrzeć jakiś podstęp, ale zawsze pewny siebie chłopak nadal wyglądał jak zbity pies.
-Możemy pogadać?-rzucił.
Spojrzałam na Rozalię i bezgłośnie powiedziałam 'zostańcie', na co ona kiwnęła głową.
-Wejdź-mruknęłam.
Natychmiast wszedł zamykając za sobą drzwi piętą. Tacę postawił na komodzie, a sam poszedł na drugą stronę pokoju i usiadł na krześle przy biurku.
-Co chciałeś?-podniosłam się trochę i oparłam głowę o ścianę.
Wziął wdech i zaczął przemawiać.
Nie zrozumiałam praktycznie ani słowa z jego bardzo długiego wywodu, ale Rozalia streściła, że chodziło o to, że nie chciał mnie uderzyć, że się o mnie martwi i że jak usłyszał, że Nataniel zaprowadził mnie na dach, stracił nad sobą panowanie.
-A te ciastka i koktajl to już takie małe przekupstwo, bo wiem że je uwielbiasz-dodał później próbując się uśmiechnąć.
Widzisz jak zabiega chłopak o wybaczenie?
Może jak będę to ignorować, to się w końcu odczepi. Chociaż czasem mądrze prawi, ale trudno.
-Będziesz musiał się bardzo postarać-powiedziałam Lucasowi.
-Wiesz siostro, że cię kocham, prawda?-rzucił, tym razem już pokazując wszystkie zęby, na co tylko przewróciłam oczami.
Lysander złapał ją za ramię i skierował z powrotem w miejsce, które przed sekundą opuściła.
-To dlatego tak się go dzisiaj przestraszyłaś-mruknął bardziej do siebie niż do mnie.
Siedzieliśmy tak w ciszy jeszcze jakiś czas, zanim nie usłyszeliśmy głośnego trzaśnięcia drzwiami, obwieszczającego powrót Lucasa do domu. Mimowolnie wcisnęłam się w poduszki, co nie uszło uwadze moich towarzyszy, którzy przysunęli się bliżej mnie.
-Spokojnie-szepnął białowłosy kładąc rękę na moim kolanie, przykrytym kilkucentymetrową kołdrą.
Widzisz jak oni na ciebie patrzą? Jak na kogoś kto uciekł z wariatkowa.
Zamknij się! Zamknij się! Zamknij się w końcu! Daj mi święty spokój!
Przyłożyłam dłonie do uszu i zamknęłam oczy w nadziei, że to w końcu ustanie. Po chwili jednak usłyszałam skrzypienie drzwi, a cała nasza trójka jednocześnie spojrzała w ich kierunku. W progu stał biały jak ściana Lucas trzymający tacę z ciastkami czekoladowymi i jakimś koktajlem owocowym. Przymrużyłam powieki próbując dojrzeć jakiś podstęp, ale zawsze pewny siebie chłopak nadal wyglądał jak zbity pies.
-Możemy pogadać?-rzucił.
Spojrzałam na Rozalię i bezgłośnie powiedziałam 'zostańcie', na co ona kiwnęła głową.
-Wejdź-mruknęłam.
Natychmiast wszedł zamykając za sobą drzwi piętą. Tacę postawił na komodzie, a sam poszedł na drugą stronę pokoju i usiadł na krześle przy biurku.
-Co chciałeś?-podniosłam się trochę i oparłam głowę o ścianę.
Wziął wdech i zaczął przemawiać.
Nie zrozumiałam praktycznie ani słowa z jego bardzo długiego wywodu, ale Rozalia streściła, że chodziło o to, że nie chciał mnie uderzyć, że się o mnie martwi i że jak usłyszał, że Nataniel zaprowadził mnie na dach, stracił nad sobą panowanie.
-A te ciastka i koktajl to już takie małe przekupstwo, bo wiem że je uwielbiasz-dodał później próbując się uśmiechnąć.
Widzisz jak zabiega chłopak o wybaczenie?
Może jak będę to ignorować, to się w końcu odczepi. Chociaż czasem mądrze prawi, ale trudno.
-Będziesz musiał się bardzo postarać-powiedziałam Lucasowi.
-Wiesz siostro, że cię kocham, prawda?-rzucił, tym razem już pokazując wszystkie zęby, na co tylko przewróciłam oczami.
Ja nie wiem jak ty to robisz, ale naprawdę doprowadzasz mnie do skrajnych uczuć...
OdpowiedzUsuńNa początku jestem strasznie skupiona, prawie dokładnie czuje każde zawahanie, lęk, chęć otwarcia siew końcu na kogoś... Czuję jak wszystko się we mnie wspina w oczekiwaniu, zaraz po tym zaczynam się mimowolnie uśmiechać do monitora, a na końcu po mojej głowie krąży tylko myśl "nie porycz się, nie porycz się, nie porycz się..."
TAK! Jak miło się czyta, że ktoś jednak zastanawia się nad swoim postępowaniem i dociera do niego, że zrobił źle. Też bym tak chciała, by każdy kto chciał mnie przeprosić za swoje zachowanie przynosił mi ciastka... W tym monecie Lucas zdobył u mnie dużego plusa... Taki uroczy *_*
Hahah... Jak wyobrażę sobie ten stoicki spokój na twarzy Lysa i tą "Żądze mordu" w oczach to aż mi się śmiać chce. Hahah...
Ciszy mnie, że wszystko między nimi się wyjaśniło. Mogę w końcu spać spokojnie :)
No cóż mogłabym więcej powiedzieć... Pisz prędko, bo nie mogę się już doczekać :p
Pisz,pisz i jeszcze raz pisz!!! <3 Kocham twoje opo!!! :)
OdpowiedzUsuńZa każdym razem intrygujesz mnie coraz bardziej. Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńpowiem tak te głosy w jej głowie przypominaja mi książkę "Pogaaniacze chleba" przeczuytaj polecam/ magda
OdpowiedzUsuńAaaaa! Jak ty to robisz??? To wszystko?
OdpowiedzUsuń