niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 19 "Barwne korowody strachu"

~~~
Hahahaha, znowu masz atak uczuć. Wstyd mi za ciebie. 
 Odczep się ode mnie!
Nie! Tym razem się mnie nie pozbędziesz!
 Przyciskając palce do skroni, oparłam się o najbliższą ścianę. Zestresowani uczniowie pędzili donikąd, tworząc barwne korowody strachu i patologii.
Będę cię dręczył do końca życia!
Wolno osunęłam się na podłogę. Przygryzłam wargę. Poczułam na języku smak soli i rdzy. Zamknęłam oczy. Niech tylko to się skończy.
Chciałabyś, no nie? Ale to nie ty o tym decydujesz.
Głosy szkoły zlewały się w jeden. Szuranie butów mieszało się z trzaskaniem drzwiami. Plastikowy pisk owijał przerażony tenor. Nie rozróżniałam nic, poza biciem mojego serca, które rozsadzało mi żebra, jedno po drugim. Czułam zamieszanie dookoła mnie.  Nienawidzę być w centrum uwagi. Nienawidzę, gdy ludzie się mną interesują.
Tak, wyjątkowo masz rację. To twoja wina, że przyciągasz uwagę innych. Nawet ubrać się jak człowiek nie potrafisz.
 Ktoś mną potrząsnął, zmuszając do podniesienia powiek. Pierwsze co dostrzegłam to białe tęczówki. Nie no, to jest chyba żart. Całe moje życie to jeden wielki żart.
-Ogarniasz już jakoś? Dobra, wstawaj. Czy ci pomóc?-wyrzucił z siebie powoli chłopak.
Zlustrowałam szybko co się działo dookoła mnie, ale na szczęście (albo i nie) nikt poza moim bratem nie zwrócił na mnie uwagi.
Śmieszna jesteś. To w końcu przyznajesz się do niego czy nie?
Wzięłam głębszy wdech i powoli zaczęłam się podnosić. James trzymając mnie za łokieć, pomagał mi doprowadzić się do pionu.
-Lepiej ci?-spytał z...troską?
Pierwszy raz w życiu słyszę u niego taki ton głosu. Ten odwyk chyba niemal zupełnie go zmienił. Kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę klasy, w której miałam mieć lekcje. Natychmiast mnie dogonił. Czego on chce?
-Chce pogadać-mruknął.
No nie domyśliłam się, wiesz?
-Teraz nie mam czasu-odfuknęłam.
-To po lekcjach. W parku, przy fontannie. Okej? Jak chcesz, może przyjść Lucas, jeśli będziesz czuła się pewniej.
Od kiedy on tak normalnie mówi? Wczoraj był chamski, a dzisiaj jest prawie miły, nie licząc jego rannego najazdu i kłótni z Lukiem. Dobra, już NIC nie ogarniam.
-Niech ci będzie-rzuciłam i wcisnęłam się do klasy, zostawiając go zrezygnowanego przed drzwiami.
Natychmiast wychwyciłam wzrok Kentina, który siedział sam w ostatniej ławce. Podeszłam do niego i zajęłam krzesło obok.
-Cześć Raven, już wszystko okej?- powiedział z uśmiechem.
Znowu będziesz kłamać? To taakie dojrzałe.
Zignorowałam wkurzający głos. 
-Cześć Ken, chyba tak-odrzekłam odwzajemniając uśmiech.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę dopóki do klasy nie weszła nauczycielka.
-Sprawdziłam już testy, które pisaliście dwa dni temu, i rozdzieliłam was w pary, w których będziecie pracować od następnej lekcji, do końca tego semestru. Nie przyjmuję wszelkich głosów sprzeciwu. Czy to jasne?-powiedziała czerstwo, rozglądając się po sali, po której przeszedł cichy szept.
Wymieniliśmy z Kentinem spojrzenia, po czym odwróciliśmy się z powrotem w stronę nauczycielki.
-Więc tak, pary jakie przydzieliłam to: Melania i Chris, Jared i Klementyna, Amber i Rozalia, Kentin i Li, Charlotte i Nina, Annie i Ross, Kimberly i Justin, Elizabeth i Cole, Lilith i Aaron, oraz Raven i Victor-wyrzuciła z siebie z prędkością karabinu maszynowego, zanim cokolwiek do mnie dotarło.
Moment moment. Z kim ja jestem w parze? Victor? Kto to w ogóle jest?! W klasie wrzało od rozmów i nic nie wskazywało na to, by miały ucichnąć przez najbliższe kilka minut, więc nauczycielka rozsiadła się wygodniej i wyjęła z torby jakieś ciastko, po czym zaczęła je powoli skubać.
Gdy już w końcu było na tyle cicho, że mogła prowadzić lekcje, streściła nam materiał, który będziemy w tym roku przerabiać.
Wraz z końcem jej wywodu zabrzmiał dzwonek, obwieszczający koniec lekcji. Jak dla mnie również koniec nauki na dzisiaj.
Podniosłam kostkę i pożegnałam się z Kentinem, po czym udałam się w stronę klatki schodowej. Gdy już byłam na miejscu, zapięłam kurtkę i wolnym krokiem poszłam na dach. Drzwi były otwarte, więc bez przeszkód się na niego dostałam. Rozejrzałam się i na szczęście nikogo nie zauważyłam. Usiadłam przy murku, po czym wyjęłam słuchawki, które natychmiast założyłam, i komórkę. Włączyłam muzykę i oparłam głowę o pół ściankę, przestając przejmować się życiem.

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział. Bardzo. Ciekawa jestem co się wydarzy na tym spotkaniu w parku. Coś musi się wydarzyć.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Znowu ja.
    James taki troskliwy <3
    Amber pewnie da się we znaki Rozalii , co? Chyba, że będzie dokladnie na odwrót -:-D
    Weny XD
    Dobranoc :-V

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahah już widzę reakcję Rozalii jak Amber coś nie tak zrobi.. Będzie wojna... czuję to.
    Cóż sięstało? Czy ja dobrze przeczytałam? James ma uczucia... i to troskę... Nie no dobra... koniec żartów. Ale serio. Łał.. Ale nie powiem... Cieszy mnie to. Nawet bardzo. Oznacza to przynajmniej, że jednak się zmienił, chce dobrze i... i... Nie chce już wracać do przeszłości.
    Ciekawe, czego od niej chciał. O czym chce rozmawiać...? Hm.. będę teraz o tym myśleć :| No nic. Pozostaje mi jedynie czekać na kolejny rozdział, który mam nadzieję, ze ukaże się szybko!

    OdpowiedzUsuń