~~~
Z odrętwienia wyrwał mnie nagły wstrząs. Ja nadal natarczywie wpatrywałam się w jaskrawą podłogę. Poczułam, że ktoś szarpie mnie za ramię. Podniosłam oczy i zobaczyłam po obu moich stronach burze białych włosów, twarze były rozmazane. Przez łzy niewiele widać. Ktoś starł mi je chusteczką. Podążyłam wzrokiem za ręką. Ręką Rozalii. Przymknęłam powieki i znów ukryłam twarz w dłoniach.
-Hej, dziewczyno. Nie mdlej mi tu znowu. Mam cię odprowadzić w końcu czy nie-trajkotała Rozalia.
Przestałam ją słuchać i spróbowałam wstać. W głowie mi się kręciło. Za chwilę przejdzie. Będzie dobrze.
Będzie dobrze.
Oparłam się jedną ręką o ścianę, a drugą przyłożyłam do skroni. Wszystko dookoła mnie wirowało w szalonym tańcu, którego kroków nie znałam. Gdy pląsy ustały, kilka metrów przede mną zmaterializował się Lucas. Machinalnie zrobiłam krok w tył i wpadłam na kogoś. Spojrzałam za siebie i dostrzegłam dwukolorowe tęczówki Lysandra. Wpatrywał się we mnie z... troską? I strachem?
-Co się stało?-spytał.
Mówić, czy nie mówić? Oto jest pytanie. Nie, nie powiem. Nie znam go przecież. Nie będę się otwierała przed obcymi.
Pokręciłam głową.
-Nic się nie stało-odparłam.
Natychmiast pożałowałam, że się odezwałam, bo Luke ruszył w moją stronę. Schowałam się za białowłosym i złapałam go za ramię. Co ja wyprawiam? Cała drżałam. Niech on się do mnie nie zbliża. Niech on się do mnie nie zbliża... Powtarzałam to sobie jak mantrę. Raz po raz i od nowa. Rozalia chyba zauważyła mój strach, bo zbliżyła się do mnie, a Lucas zatrzymał w pół kroku.
-Jeśli on ci coś zrobił, to przysięgam, że wydrapię mu oczy i każę je zjeść. Surowe-wyszeptała, czym podniosła mnie na duchu i odrobinę przeraziła. Ale tylko odrobinę.
Może nie będę sama. Może nie będę musiała się z nim skonfrontować. Może będę mogła go unikać.
Nie możesz uciekać przed nim do końca życia.
Co się dzieje. To nie byłam ja. nikt poza mną tego nie słyszał. Tylko ja trzęsłam się jak chiuaua na mrozie. Epickie porównanie.
Lysander odwrócił się w moją stronę. Teraz stał tyłem do Luke'a, bezpośrednio narażony na atak z jego strony.
-Lucas? Skrzywdził cię?-spytał, wręcz pewny wypowiadanych przez siebie słów.
W sumie miał rację. Przyłożyłam dłoń do policzka. Nadal piekł, ale tylko troszkę. Niemal już nie czułam bólu wywołanego uderzeniem. Pozostał już tylko ten wypalony w mojej psychice. Z nim tak łatwo nie będzie.
Spojrzałam na Rozalię.
-Odprowadzisz mnie?
Oczy jej się zaświeciły. Dostrzegłam w nich barwę prawdziwego złota. Złota w czarnej ramce z eyelinera.
Przed nim nie uciekniesz.
Co znowu?! Co to jest? Przerażający syk. Brzmi jak wężowy. Ale przecież w tej szkole nie ma węży. Co się dzieje, do ciężkiej pogody? Nie mam ochoty na żarty, naprawdę, a ten jest wyjątkowo nieśmieszny.
-To idziemy-białowłosa wzięła mnie pod ramię i prowadząc w stronę wyjścia krzyknęła do Lysandra- Przydał byś mi się. Sama jej nie dotransportuję do jej domu, więc twoja pomoc jest niezbędna. Poza tym ja nie wiem gdzie ona mieszka, a ty już chyba u niej byłeś. Więc w skrócie: ruszaj się szybciej, bo nie lubię czekać.
Białowłosy spojrzał na dziewczynę lekko zszokowany, ale posłusznie do nas podszedł. Rozalia chyba ma jakieś specjalne zdolności, bo pierwszy raz widzę, by ktoś tak bezwzględnie wykonywał polecenia jakiejś dziewczyny. Aż trudno mi w to uwierzyć.
Nie martw się, ty i tak nigdy nie osiągniesz takiego poziomu.
Znowu ten syk. Skąd on się bierze. To na pewno nie jest normalne, ani trochę.
Straciłam równowagę, ale Rozalia nawet na chwilę nie poluzowała niedźwiedziego uścisku w którym mnie więziła.
-Mam lepszy pomysł-rzucił Lysander.
Poczułam, że się unoszę. Albo inaczej. Że ktoś mnie unosi. No fakt. Lysander. Zapomniałam. Wtuliłam głowę w szmaragdowy żabot i zamknęłam oczy. Wyniósł mnie na dziedziniec, a za nami wciąż dreptała złotooka.
-No proszę proszę. Kogo my tu mamy-usłyszałam szyderczy śmiech, którego źródło znajdowało się nie dalej jak metr ode mnie-Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem, Raven.
Ten głos. Ten jakże znienawidzony przeze mnie głos. Uniosłam wzrok i spojrzałam w białe oczy jego właściciela, który w tym momencie przeczesywał palcami brązowe włosy z zielonymi pasemkami. Skąd on tu...
-James... Czego tu szukasz?-warknęłam.
-Oj, znowu masz jakieś problemy, że nie w humorze? Jak smutno. Ale mimo to chyba rodzony, a także starszy o dwa lata, tak dla przypomnienia, brat zasługuje na trochę więcej szacunku. Zwłaszcza, że będzie chodził razem z tobą do szkoły. Surprise złoto-zaśmiał się jeszcze raz i mijając mnie zmierzwił moje włosy, na co Lysander na szczęście nie zareagował, po czym dodał-Ale masz też powód do radości, zamieszkam u kumpla.
Nienawidzę go.
Nienawidzę tego miejsca.
Nienawidzę wszystkich i wszystkiego.
Nienawidzę życia.
-Hej, dziewczyno. Nie mdlej mi tu znowu. Mam cię odprowadzić w końcu czy nie-trajkotała Rozalia.
Przestałam ją słuchać i spróbowałam wstać. W głowie mi się kręciło. Za chwilę przejdzie. Będzie dobrze.
Będzie dobrze.
Oparłam się jedną ręką o ścianę, a drugą przyłożyłam do skroni. Wszystko dookoła mnie wirowało w szalonym tańcu, którego kroków nie znałam. Gdy pląsy ustały, kilka metrów przede mną zmaterializował się Lucas. Machinalnie zrobiłam krok w tył i wpadłam na kogoś. Spojrzałam za siebie i dostrzegłam dwukolorowe tęczówki Lysandra. Wpatrywał się we mnie z... troską? I strachem?
-Co się stało?-spytał.
Mówić, czy nie mówić? Oto jest pytanie. Nie, nie powiem. Nie znam go przecież. Nie będę się otwierała przed obcymi.
Pokręciłam głową.
-Nic się nie stało-odparłam.
Natychmiast pożałowałam, że się odezwałam, bo Luke ruszył w moją stronę. Schowałam się za białowłosym i złapałam go za ramię. Co ja wyprawiam? Cała drżałam. Niech on się do mnie nie zbliża. Niech on się do mnie nie zbliża... Powtarzałam to sobie jak mantrę. Raz po raz i od nowa. Rozalia chyba zauważyła mój strach, bo zbliżyła się do mnie, a Lucas zatrzymał w pół kroku.
-Jeśli on ci coś zrobił, to przysięgam, że wydrapię mu oczy i każę je zjeść. Surowe-wyszeptała, czym podniosła mnie na duchu i odrobinę przeraziła. Ale tylko odrobinę.
Może nie będę sama. Może nie będę musiała się z nim skonfrontować. Może będę mogła go unikać.
Nie możesz uciekać przed nim do końca życia.
Co się dzieje. To nie byłam ja. nikt poza mną tego nie słyszał. Tylko ja trzęsłam się jak chiuaua na mrozie. Epickie porównanie.
Lysander odwrócił się w moją stronę. Teraz stał tyłem do Luke'a, bezpośrednio narażony na atak z jego strony.
-Lucas? Skrzywdził cię?-spytał, wręcz pewny wypowiadanych przez siebie słów.
W sumie miał rację. Przyłożyłam dłoń do policzka. Nadal piekł, ale tylko troszkę. Niemal już nie czułam bólu wywołanego uderzeniem. Pozostał już tylko ten wypalony w mojej psychice. Z nim tak łatwo nie będzie.
Spojrzałam na Rozalię.
-Odprowadzisz mnie?
Oczy jej się zaświeciły. Dostrzegłam w nich barwę prawdziwego złota. Złota w czarnej ramce z eyelinera.
Przed nim nie uciekniesz.
Co znowu?! Co to jest? Przerażający syk. Brzmi jak wężowy. Ale przecież w tej szkole nie ma węży. Co się dzieje, do ciężkiej pogody? Nie mam ochoty na żarty, naprawdę, a ten jest wyjątkowo nieśmieszny.
-To idziemy-białowłosa wzięła mnie pod ramię i prowadząc w stronę wyjścia krzyknęła do Lysandra- Przydał byś mi się. Sama jej nie dotransportuję do jej domu, więc twoja pomoc jest niezbędna. Poza tym ja nie wiem gdzie ona mieszka, a ty już chyba u niej byłeś. Więc w skrócie: ruszaj się szybciej, bo nie lubię czekać.
Białowłosy spojrzał na dziewczynę lekko zszokowany, ale posłusznie do nas podszedł. Rozalia chyba ma jakieś specjalne zdolności, bo pierwszy raz widzę, by ktoś tak bezwzględnie wykonywał polecenia jakiejś dziewczyny. Aż trudno mi w to uwierzyć.
Nie martw się, ty i tak nigdy nie osiągniesz takiego poziomu.
Znowu ten syk. Skąd on się bierze. To na pewno nie jest normalne, ani trochę.
Straciłam równowagę, ale Rozalia nawet na chwilę nie poluzowała niedźwiedziego uścisku w którym mnie więziła.
-Mam lepszy pomysł-rzucił Lysander.
Poczułam, że się unoszę. Albo inaczej. Że ktoś mnie unosi. No fakt. Lysander. Zapomniałam. Wtuliłam głowę w szmaragdowy żabot i zamknęłam oczy. Wyniósł mnie na dziedziniec, a za nami wciąż dreptała złotooka.
-No proszę proszę. Kogo my tu mamy-usłyszałam szyderczy śmiech, którego źródło znajdowało się nie dalej jak metr ode mnie-Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem, Raven.
Ten głos. Ten jakże znienawidzony przeze mnie głos. Uniosłam wzrok i spojrzałam w białe oczy jego właściciela, który w tym momencie przeczesywał palcami brązowe włosy z zielonymi pasemkami. Skąd on tu...
-James... Czego tu szukasz?-warknęłam.
-Oj, znowu masz jakieś problemy, że nie w humorze? Jak smutno. Ale mimo to chyba rodzony, a także starszy o dwa lata, tak dla przypomnienia, brat zasługuje na trochę więcej szacunku. Zwłaszcza, że będzie chodził razem z tobą do szkoły. Surprise złoto-zaśmiał się jeszcze raz i mijając mnie zmierzwił moje włosy, na co Lysander na szczęście nie zareagował, po czym dodał-Ale masz też powód do radości, zamieszkam u kumpla.
Nienawidzę go.
Nienawidzę tego miejsca.
Nienawidzę wszystkich i wszystkiego.
Nienawidzę życia.
~~~
Dużo czytania=małe psychozy
Małe psychozy=brak rozdziałów
No niestety tak wyszło, ale mimo starań napisania czegoś wcześniej zupełnie nic nie wychodziło.
Ten rozdział rozwalił moją psychikę.... też będę miała psychozy. Tyle że ogromne!
OdpowiedzUsuńTen James to wytwór psychiki czy jak? Rozdział genialny. Nie mogę się doczekać nn! Weny <3
Mimo, że rano czytałam na szybkiego, teraz przeczytałam to jeszcze raz i na spokojnie.
OdpowiedzUsuńRozdział tak jak wcześniejsze bardzo mi się podobał. Piszesz obłędnie... Od prologu pokochałam twój styl pisania <3
James? WTF? Who is it? Tak, tak... to jej brat, ale dlaczego znienawidzony? Co się stało? Czy to od niego były listy?
Mam nadzieję, że szybko to wyjaśnisz, bo nie mogę się już tego wszystkiego doczekać.
Ehh... widzisz... ty masz tak, że jak dużo czytasz to nie możesz nic napisać. Ja mam dokładnie na odwrót. Jak nie mam co czytać to strasznie opornie mi idzie pisanie. Gr...
So... Czekam na kolejny rozdział. Mam ogromną nadzieję, że ukaże się już niebawem
Świetnie. Ten James to jakiś psychol normalnie. I co się stało, że mają takie relacje. Nie trzymaj ludzi w niepewności :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Jejku, dzisiaj zabrałam sie do czytania twojego bloga i przeczytalam wszystkie rozdzialy. Świetny *.* Jestem ciekawa o co chodzi z Jamesem (nie wiem czy tak to sie pisze) czekam na next z niecierpliwością i pozdrawiam :>
OdpowiedzUsuńona opetana czy jak / Magda ?
OdpowiedzUsuńO kurde ten brat to chyba niezłe ziółko ale to pewnie i tak za mało powiedziane. Im dalej czytam tym bardziej jestem zszokowana tym co sie dzieje. Super rozdział!
OdpowiedzUsuń