środa, 20 maja 2015

Rozdział 8 "Nie jestem lalką z porcelany"

~~~
Patrzył w ścianę za mną, a jego milczenie mówiło więcej niż słowa które mógłby wypowiedzieć.
-Wiedziałeś-bardziej stwierdziłam, niż zapytałam-wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś.
Zrobił wielkie oczy i założył ręce na kark. Zawsze tak robi, gdy jest zmieszany, choć nie zdarza się to często. Przeszedł kilka kroków w stronę drzwi i zawrócił.
-Tak, wiedziałem-rzucił wlepiając wzrok w moje buty.
-I nic nie powiedziałeś. Czemu?-wzruszył tylko ramionami.
-Kiedy miałem ci powiedzieć? W tydzień zanim go wypuścili, tego samego dnia co go wypuścili czy tydzień po fakcie? I jak? 'Hej, Raven! Jest sprawa! Pamiętasz tego blond-psychola? No właśnie go wypuścili...'-reszty nie usłyszałam dzięki dzwonkowi na lekcje. Jak to szybko minęło.
Luke oczywiście poszedł na dziedziniec, a ja ruszyłam do klasy biologicznej. Szłam tak oglądając podłogę dopóki nie minęłam nauczycielki w drzwiach i byłam zmuszona rozejrzeć się za wolnym miejscem. Było tylko jedno. Przed blondynką z bardzo dokładnym makijażem, wręcz tapetą. Usiadłam na krześle i zaczęłam bawić się rękawem. Omawialiśmy, co będziemy przerabiać w tym roku. Niewiele mnie to interesowało. Reszta lekcji była w sumie równie nudna. Historia, sztuka i muzyka. Tylko na algebrze byłam w miarę zainteresowana tematem. W sumie ulubiony przedmiot, więc trudno by mi było nie uważać.
Po ostatnim dzwonku założyłam kaptur i słuchawki z muzyką i poszłam do ogrodu czekać na Lucasa. Miałam dziwne przeczucie, że chyba o czymś zapomniałam. Otworzyłam torbę i znalazłam czarny notes. No fakt. Muszę go oddać prawowitemu właścicielowi. Ruszyłam z powrotem do szkoły. W drzwiach wpadłam na białowłosego. Minęliśmy się bez słowa. Moment. Jak on się nazywał? 'Jestem Lysander', przypomniałam sobie nasze wczorajsze spotkanie w moim pokoju.
Wybiegłam na dziedziniec i zawołałam go. Chyba go to trochę zdziwiło, bo zaczął się rozglądać za źródłem krzyku. Gdy mnie zauważył, zaprzestał poszukiwań i uniósł jedną brew. Zatrzymałam się metr przed nim i wyciągnęłam rękę z notatnikiem w jego stronę.
-Znalazłam to wczoraj na korytarzu u mnie. Literka 'L' przyniosła mi na myśl tylko ciebie-wziął zeszyt i przekartkował.
-Czytałaś to?-zapytał.
-Nie, po co miałabym to robić?-schował notes to kieszeni i odchylił delikatnie mój kaptur. Czułam, jak złoto-zielone oczy przewiercają mi mózg.
-To dobrze. I dobrze, że to ty go znalazłaś nie Lucas. On by go przeczytał na bank. I jeszcze zaniósł Kastielowi. Wy na pewno jesteście rodziną?
-Tak. Luke to mój kuzyn. Przynajmniej tak mówi moja mama-zaśmieliśmy się cicho.
-W każdy razie, jeszcze raz dziękuję-powiedział, a po chwili białe włosy zniknęły za bramą.
Więc znowu do ogrodu. W sumie nawet podoba mi się tam. Jest tak cicho i spokojnie, nikt tam nie chodzi i... I idealnie w wejściu do ogrodu wpadłam na Nataniela.
-Gotowa na zwiedzanie?-spytał z uśmiechem.
Co? Jakie zwiedzanie? Czyżbym znowu o czymś zapomniała? Oczywiście, że tak. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło i przy okazji przeczesałam włosy.
-Ah, faktycznie. Kompletnie wypadło mi to z głowy. Tylko uprzedzę kuzyna, żeby wrócił do domu sam. Nie chcę żeby znowu się wściekał.
-Okej, zaczekam przy drzwiach do szkoły-rzucił i tyle go widziałam.
Weszłam do ogrodu i od razu rzuciła mi się w oczy postać Lucasa. Co ja najlepszego wyrabiam. Jeśli mnie nie zamorduje na miejscu, co swoją drogą nie byłoby takie złe, to będę miała kazanie. Dobra, martwi się o mnie, ale odrobinę przesadza. Nie jestem lalką z porcelany.
-Super, czyli wracamy?-podszedł do mnie tak cicho, że nawet nie zauważyłam kiedy.
-Właśnie, nie. Dostałam propozycję oprowadzenia po szkole, a wiedziałam, że nie będziesz miał na to ochoty, więc ją przyjęłam. Dzisiaj wrócisz beze mnie-mówiłam wolno,starannie dobierając każde słowo.
-No chyba śnisz. Z kim chcesz iść?-syknął.
-Nazywa się Nataniel...
-Ooo, pan gospodarz wyjdzie ze swojego gabinetu? A to święto. Dobra idź. Ale zamienię z nim jeszcze słowo-powiedział z gigantycznym uśmiechem.
Szliśmy w milczeniu, aż zatrzymaliśmy się przy drzwiach do szkoły. Weszłam pierwsza, a Luke tuż za mną. Nataniel trochę chyba zdziwił się na jego widok, ale nic nie powiedział. Za to popielatowłosy aż się gotował do wygłoszenia kazania.
-Cześć, Nat. Moja kuzynka jest trochę nieśmiała, więc sama nie odważyłaby się ustalić pewnych zasad. Więc tak. Skoro bierzesz ja pod swoją opiekę, masz ją odstawić pod dom do osiemnastej, to po pierwsze. Po drugie, nie spuszczaj jej z oka, nawet nie masz pojęcia, do czego ona jest zdolna. I po trzecie, jeśli skrzywdzisz ją, ja skrzywdzę ciebie. Mam nadzieję, że się rozumiemy, panie gospodarzu?-zakomunikował i nie czekając na jakąkolwiek reakcję z uśmiechem opuścił budynek.
Staliśmy tak w milczeniu, dopóki nie zniknął za bramą.
-To jest twój kuzyn?-przerwał ciszę Nataniel.
-Tak.
-Współczuję ci.
-Czego mi współczujesz?
-Chociażby tego, że mieszkacie pod jednym dachem. Ja z nim w szkolę wytrzymać nie mogę, a co dopiero gdym miał z nim mieszkać-zaśmiał się.
-Nie jest wcale taki zły. Trzeba go tylko dobrze poznać.
Zamilkliśmy na chwilę.
-Więc chodźmy- rzucił.
Zwiedziliśmy parter, piwnicę i trzy piętra rozmawiając o drobnostkach. Chociaż raczej to Nataniel mówił, a ja tylko słuchałam co jakiś czas odpowiadając na jakieś pytanie półsłówkiem, o ile to było możliwe. Dowiedziałam się, że ma młodszą siostrę o imieniu Amber, która chodzi ze mną do klasy, oraz, że lubi czytać kryminały. Najbardziej podobało mi się w bibliotece. Jeszcze nigdy nie widziałam tylu książek w jednym miejscu. Coś czuję, że będę jej częstym gościem.
W pewnym momencie, gdy już wcale nie wiedziałam która godzina, chociaż było jeszcze jasno, więc pewnie zostało jeszcze trochę czasu, Nataniel zaprowadził mnie na klatkę schodową, a ja od razu poczułam, że najdalej kilka minut temu ktoś tu palił. Mimowolnie wzięłam głębszy oddech.
-Pokażę ci jeszcze jedno miejsce i mogę cię odprowadzić do domu. Okej?
Kiwnęłam twierdząco głową.
Przemierzyliśmy niezliczoną ilość schodów, aż zatrzymaliśmy się przy ciemnogranatowych drzwiach.
-Gotowa?-spytał.
-Tak-rzuciłam.
Nacisnął klamkę i wyszedł, a ja tuż za nim. Rozglądałam się dookoła, czy ten dzień mi się na pewno nie przyśnił.
Staliśmy na dachu.
~~~
Czytasz? Komentuj! To naprawdę nie tak długo.

4 komentarze:

  1. Supcio, Lukas jaki troskliwy o kuzynkę. No no. Czekam na rozwój wydarzeń związanych z tym listem. Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak obiecałam tak jestem :D
    Lucas jest boski *o*postrach w szkole
    Rozdział świetny. Ciekawi mnie tylko ten blond psychol...

    OdpowiedzUsuń
  3. I co dalej .... zaraz przeczytam ;) / Magda

    OdpowiedzUsuń
  4. omg. Jak sweet... LUKE! NAUCZ MOJEGO BRATA TAKIEJ TROSKI!!

    OdpowiedzUsuń