środa, 13 maja 2015

Rozdział 5 "Chciałam pójść gdzieś, jak najdalej stąd"

~~~
Przede na przeciwko mnie leżał ten sam chłopak co kilka godzin temu. Tylko chyba przegrał zakład z którymś z chłopaków, bo teraz miał niebieskie włosy zamiast czarnych. I chyba założył różowe soczewki, bo wcześniej wydawało mi się, że ma niebieskie oczy. W sumie nawet ubrany jest inaczej. Bardziej kolorowo. Co tu się dzieje?!
-Cześć! Nic ci nie jest? Dość mocno się chyba zderzyliśmy. Czekaj, pomogę ci wstać-doskoczył do mnie i natychmiast podniósł.
-Czy my już się dzisiaj nie zderzyliśmy? Wyglądasz znajomo-zaczęłam niepewnie.
 -Co? Haha, nie.  Ja przyszedłem dopiero o dwudziestej i widzę cię pierwszy raz w życiu. Może spotkałaś mojego brata. Jesteśmy bliźniakami, więc możemy wydawać się podobni-powiedział po czym zaśmiał się serdecznie
-Hm, faktycznie. Ten na którego wpadłam wcześniej miał czarne włosy.
-Haha, właśnie. Poza tym jeszcze się nie znamy. Jestem Alexy-rzucił z uśmiechem.
-Jestem Raven, miło mi cię poznać-odpowiedziałam powstrzymując ziewnięcie.
-Widzę, że zmęczona. Choć, odprowadzę cię- i zanim zdążyłam odparować już szliśmy w kierunku mojego pokoju.
Powiedzieliśmy jeszcze sobie dobranoc, a ja szybko, i może trochę niegrzecznie, zamknęłam drzwi na klucz, żeby przypadkiem żaden nieproszony gość tutaj nie wszedł. Położyłam się na łóżku i po zgaszeniu światła, zaczęłam wspominać.
~~~
Leżałam na polanie usianej kwiatami. Była ona na wyspie na którą bardzo szybko  można było się dostać. Wystarczyło mieć na tyle silne ręce, by przejść po dość grubej linie zawieszonej na drzewach na brzegu wyspy i jeziora. Mogło to wydawać się trudne, ale tak naprawdę było dziecinnie proste. Przychodziłam tu już jako dziesięciolatka i właśnie w tym miejscu, w wieku lat raptem trzynastu pierwszy raz otarłam się o śmierć.
~
Siedziałam na trybunach w sali gimnastycznej. Poza mną było tylko kilka osób, z których znałam tylko jedną- Andrew. Za to na boisku rozgrywał się mecz koszykówki. Nienawidziłam ten sport całym sercem i nic nigdy mnie nie przekona do polubienia go. Chociaż to sport narodowy, więc na mecze trzeba było chodzić. Zwłaszcza, że liczyło się to do oceny z aktywności. 
~
Stałam przed mieszkaniem w przemoczonej sukience. Padał rzęsisty deszcz, który z każdą kroplą robił się coraz bardziej gęsty i coraz bardziej tnący. A ja wciąż stałam w miejscu mimo, że mogłam schronić się w bezpiecznym, zawsze dla mnie otwartym domu. Ale nie chciałam spotkać żadnej z osób znajdujących się w budynku. Nie teraz. Już nie. Odwróciłam się i chciałam pójść gdzieś, jak najdalej stąd. Weszłam na drogę, ale nic nie widziałam i nic nie słyszałam. Nawet trąbienia nadjeżdżającego auta.
~~~
Usłyszałam pukanie, więc powoli zeszłam z łóżka udałam się w stronę dobiegającego dźwięku. Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi. Nie zastałam za nimi nikogo, więc rozejrzałam się po korytarzu. Na ziemi leżał czarno-zielony notatnik z wykaligrafowanymi literami LH. Wzięłam go do ręki, po czym weszłam z powrotem do swojego pokoju i znów zamknęłam drzwi. Odłożyłam notes na biurko i już chciałam wrócić do posłania, gdy znów usłyszałam pukanie, choć tym razem dobiegało od okna. Chyba jakiś ptak, albo nietoperz uderzył w szybę, bo niemożliwe, by był to człowiek. Mój pokój znajdował się na pierwszym piętrze, nie było tu żadnego balkonu, ani nawet czegokolwiek po czym można by się było wspiąć, więc zignorowałam dziwne dźwięki i w końcu udałam się na (chyba) zasłużony odpoczynek.
~~~
Taaaak, wiem że krótki, ale musiałam dodać, a cały dzień nie było mnie w domu, więc też trochę późno i jutro pewnie też rozdział będzie o troszkę późniejszej godzinie :3

1 komentarz:

  1. Alexy! MÓJ TY ZIOMUŚ? Tlaczego masz niebieskie włosy? O... A to co? PIKACHU! ODDAJ TO!!!

    OdpowiedzUsuń