~~~
Wstałam z najprzytulniejszego dywanu w całym domu i odłożyłam książkę na półkę. W oczy rzucił mi się leżący pod nią budzik. Sięgnęłam po niego i odstawiłam na miejsce. 20:17. Już tak późno? Zaczytałam się. Znowu. Zdjęłam soczewki i odłożyłam do pudełeczka. Mam nadzieję, że goście Lucasa już sobie poszli. Ale bardziej zastanawiał mnie fakt dziwnego usytuowania zegarka, bo przecież jeszcze gdy czytałam stał na szafce po drugiej strony pokoju, a trzęsienia ziemi raczej nie było. Chyba muszę w końcu odpocząć. Opuściłam mój pokój przymykając delikatnie drzwi.
Najciszej jak umiałam zeszłam po schodach i udałam się do kuchni. Na moje nieszczęście był tam Luke pijący kawę razem z czerwonowłosym kolegą. Udałam, że ich nie widzę i podeszłam do szafki z napojami. Nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego i już chciałam wrócić do siebie ale zostało mi to perfidnie udaremnione przez kuzyna.
-Ej, młoda. Chwileczkę. Ładnie to tak się wpraszać bez powitania i wychodzić bez pożegnania? Poza tym to chyba się jeszcze nie znacie. Prawda?
-Witajcie... Żegnam... Raven, miło mi- powiedziałam robiąc co chwilę pauzy.
Czerwonowłosy zaśmiał się i podszedł do mnie, a ja odruchowo zrobiłam krok w tył.
-Kastiel, mi również jest miło cię poznać- rzucił powstrzymując dalszy śmiech.
Kiwnęłam głową i póki jeszcze mogłam opuściłam pomieszczenie. Wchodząc na schody usłyszałam jeszcze nowo poznanego.
-Oby wpadła na Lysandra, ciekawie będzie ich posłuchać-po czym znów zaczął się śmiać.
Czyli nie tylko on został. Muszę się pilnować, żeby go więcej nie spotkać. Wystarczy, że będzie przychodził do Luke'a. Najszybciej jak mogłam podreptałam w kierunku swojego pokoju, którego drzwi były otworzone na oścież, mimo że raczej ich tak nie zostawiłam.
Po cichu weszłam do pomieszczenia i spostrzegłam białowłosego wpatrującego się w jakiś punkt za oknem. Odchrząknęłam na tyle głośno by usłyszał. Natychmiast odwrócił się w moją stronę.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy mógłbyś opuścić mój pokój?-spytałam najgrzeczniej jak umiałam.
-Przepraszam, że wszedłem bez pozwolenia, ale usłyszałem muzykę dobiegającą stąd i pomyślałem, że ktoś tu jest, ale było pusto i jeszcze zobaczyłem coś interesującego za oknem. A tak w ogóle to nazywam się Lysander-powiedział to wszystko na jednym wdechu. Stał metr ode mnie, ale już stąd widziałam jego dwukolorowe oczy. Złoto i zieleń. Idealne połączenie.
-Miło mi cię poznać. Ja jestem Raven-odrzekłam wyciągając rękę w jego stronę, a on ją delikatnie złapał i lekko kłaniając się ucałował, na co ja dygnęłam i prawdopodobnie się zarumieniłam, bo zaczęły mnie piec policzki.
-Jeszcze raz przepraszam za wtargnięcie. Do zobaczenia-dodał i pośpiesznie wyszedł z pokoju.
Zamknęłam drzwi na klucz i wskoczyłam na łóżko, po czym pogłośniłam radio. Głowa mi pękała od nadmiaru wrażeń i informacji. Kolejny koszmar wzmocnił kolejny lęk. Lęk przed samotnością. Czy to się kiedyś skończy? Do tej pory miałam przy sobie Emily. Zawsze była przy mnie pomagała, wspierała, podnosiła na duchu. Dzięki niej po każdym upadku mogłam się podnieść. I był Ken. Zawsze miał jakąś radę albo adekwatny cytat. Dzięki nim jeszcze nie zamknęłam się w sobie całkowicie, a wiele razy było blisko.
A dzisiaj poznałam tyle osób. Rozgadaną Rozalię, cichego Leo, przystojnego Kastiela i czarującego Lysandra. Zapomniałabym, jeszcze czarnowłosy który w sumie nie wiem jak miał na imię. I nazwał mnie aniołem. Nie powiem, to było miłe, nawet bardzo, ale do anioła mi daleko. Wprawdzie na ostatnie Halloween przebrałam się za anioła śmierci, ale to przecież nie to samo.
Nowe miasto, nowi ludzie, nowe miejsca. Będzie dobrze. Na pewno będzie dobrze. Przecież musi. Inaczej być nie może. Będę to sobie powtarzała cały czas. Będzie dobrze. Będzie dobrze. Będzie dobrze. Nie, nie będzie. Muszę porozmawiać z Emily. Tylko gdzie moja komórka? Nie ma jej ani w torebce, ani na biurku. O jest, ale jakim cudem leżała pod łóżkiem? Siedem nieodebranych połączeń. W tym pięć od Emily, i po jednym od Kena i Willa. Nie, Will dla mnie nie istnieje. Ken dzwonił rano, ale nie jego muszę teraz usłyszeć. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał, czwarty sygnał.... kurczę. Piąty sygnał....
-Raven? Coś się stało?-w końcu odebrała, wiem, jestem wyrodną przyjaciółką.
-Nie, nie, nie. Po prostu musiałam z tobą pogadać.
-Czyli coś się stało?- spytała troszkę zdenerwowana
-W sumie tak... Znaczy nie... Znaczy stało się, ale nic się nie stało-plątałam się bardziej niż moje włosy w nocy.
-Raven! Wdech, wydech, spokojnie. Jeszcze raz wdech, jeszcze raz wydech-mówiła, a ja się jej jak zwykle słuchałam. Chociaż to się nie zmieniło-To stało się coś w końcu?
-Tak... znaczy sama nie wiem. Od naszej dzisiejszej rozmowy wszystko jest takie dziwne. Najpierw zegarek sam przeniósł się z jednego końca pokoju na drugi, potem poznałam dwóch kolegów mojego kuzyna, a teraz wydaje mi się, że zaraz stanie się coś złego.
-Raven, spokojnie, zacznijmy od najważniejszego: przystojni byli?
-Co? Kto?
-No kumple twojego kuzyna-jak zwykle najważniejsi byli chłopcy, ale taką właśnie ja uwielbiałam.
-Zależy od upodobań-uśmiechnęłam się i opowiedziałam jej całą historię poznania ich. Tym razem musiała co chwilę wtrącać swoje pięć centów.
Rozmawiałyśmy tak do północy. Przypadkiem dowiedziałam się, że Emily znalazła dla mnie prezent na święta, które będą dopiero za kilka miesięcy. Potrzebowałam tej rozmowy.
Dopiero po kilku momentach przypomniało mi się, że nadal jestem w tej samej sukience co rano, więc chwyciłam piżamę i pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i założyłam czarną bluzkę Guns n Roses w rozmiarze xl oraz krótkie szare spodenki. Związałam włosy i wyszłam na korytarz. Niestety goście Lucasa jeszcze nie wyszli i akurat wpadłam na jednego z nich.
Najciszej jak umiałam zeszłam po schodach i udałam się do kuchni. Na moje nieszczęście był tam Luke pijący kawę razem z czerwonowłosym kolegą. Udałam, że ich nie widzę i podeszłam do szafki z napojami. Nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego i już chciałam wrócić do siebie ale zostało mi to perfidnie udaremnione przez kuzyna.
-Ej, młoda. Chwileczkę. Ładnie to tak się wpraszać bez powitania i wychodzić bez pożegnania? Poza tym to chyba się jeszcze nie znacie. Prawda?
-Witajcie... Żegnam... Raven, miło mi- powiedziałam robiąc co chwilę pauzy.
Czerwonowłosy zaśmiał się i podszedł do mnie, a ja odruchowo zrobiłam krok w tył.
-Kastiel, mi również jest miło cię poznać- rzucił powstrzymując dalszy śmiech.
Kiwnęłam głową i póki jeszcze mogłam opuściłam pomieszczenie. Wchodząc na schody usłyszałam jeszcze nowo poznanego.
-Oby wpadła na Lysandra, ciekawie będzie ich posłuchać-po czym znów zaczął się śmiać.
Czyli nie tylko on został. Muszę się pilnować, żeby go więcej nie spotkać. Wystarczy, że będzie przychodził do Luke'a. Najszybciej jak mogłam podreptałam w kierunku swojego pokoju, którego drzwi były otworzone na oścież, mimo że raczej ich tak nie zostawiłam.
Po cichu weszłam do pomieszczenia i spostrzegłam białowłosego wpatrującego się w jakiś punkt za oknem. Odchrząknęłam na tyle głośno by usłyszał. Natychmiast odwrócił się w moją stronę.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy mógłbyś opuścić mój pokój?-spytałam najgrzeczniej jak umiałam.
-Przepraszam, że wszedłem bez pozwolenia, ale usłyszałem muzykę dobiegającą stąd i pomyślałem, że ktoś tu jest, ale było pusto i jeszcze zobaczyłem coś interesującego za oknem. A tak w ogóle to nazywam się Lysander-powiedział to wszystko na jednym wdechu. Stał metr ode mnie, ale już stąd widziałam jego dwukolorowe oczy. Złoto i zieleń. Idealne połączenie.
-Miło mi cię poznać. Ja jestem Raven-odrzekłam wyciągając rękę w jego stronę, a on ją delikatnie złapał i lekko kłaniając się ucałował, na co ja dygnęłam i prawdopodobnie się zarumieniłam, bo zaczęły mnie piec policzki.
-Jeszcze raz przepraszam za wtargnięcie. Do zobaczenia-dodał i pośpiesznie wyszedł z pokoju.
Zamknęłam drzwi na klucz i wskoczyłam na łóżko, po czym pogłośniłam radio. Głowa mi pękała od nadmiaru wrażeń i informacji. Kolejny koszmar wzmocnił kolejny lęk. Lęk przed samotnością. Czy to się kiedyś skończy? Do tej pory miałam przy sobie Emily. Zawsze była przy mnie pomagała, wspierała, podnosiła na duchu. Dzięki niej po każdym upadku mogłam się podnieść. I był Ken. Zawsze miał jakąś radę albo adekwatny cytat. Dzięki nim jeszcze nie zamknęłam się w sobie całkowicie, a wiele razy było blisko.
A dzisiaj poznałam tyle osób. Rozgadaną Rozalię, cichego Leo, przystojnego Kastiela i czarującego Lysandra. Zapomniałabym, jeszcze czarnowłosy który w sumie nie wiem jak miał na imię. I nazwał mnie aniołem. Nie powiem, to było miłe, nawet bardzo, ale do anioła mi daleko. Wprawdzie na ostatnie Halloween przebrałam się za anioła śmierci, ale to przecież nie to samo.
Nowe miasto, nowi ludzie, nowe miejsca. Będzie dobrze. Na pewno będzie dobrze. Przecież musi. Inaczej być nie może. Będę to sobie powtarzała cały czas. Będzie dobrze. Będzie dobrze. Będzie dobrze. Nie, nie będzie. Muszę porozmawiać z Emily. Tylko gdzie moja komórka? Nie ma jej ani w torebce, ani na biurku. O jest, ale jakim cudem leżała pod łóżkiem? Siedem nieodebranych połączeń. W tym pięć od Emily, i po jednym od Kena i Willa. Nie, Will dla mnie nie istnieje. Ken dzwonił rano, ale nie jego muszę teraz usłyszeć. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał, czwarty sygnał.... kurczę. Piąty sygnał....
-Raven? Coś się stało?-w końcu odebrała, wiem, jestem wyrodną przyjaciółką.
-Nie, nie, nie. Po prostu musiałam z tobą pogadać.
-Czyli coś się stało?- spytała troszkę zdenerwowana
-W sumie tak... Znaczy nie... Znaczy stało się, ale nic się nie stało-plątałam się bardziej niż moje włosy w nocy.
-Raven! Wdech, wydech, spokojnie. Jeszcze raz wdech, jeszcze raz wydech-mówiła, a ja się jej jak zwykle słuchałam. Chociaż to się nie zmieniło-To stało się coś w końcu?
-Tak... znaczy sama nie wiem. Od naszej dzisiejszej rozmowy wszystko jest takie dziwne. Najpierw zegarek sam przeniósł się z jednego końca pokoju na drugi, potem poznałam dwóch kolegów mojego kuzyna, a teraz wydaje mi się, że zaraz stanie się coś złego.
-Raven, spokojnie, zacznijmy od najważniejszego: przystojni byli?
-Co? Kto?
-No kumple twojego kuzyna-jak zwykle najważniejsi byli chłopcy, ale taką właśnie ja uwielbiałam.
-Zależy od upodobań-uśmiechnęłam się i opowiedziałam jej całą historię poznania ich. Tym razem musiała co chwilę wtrącać swoje pięć centów.
Rozmawiałyśmy tak do północy. Przypadkiem dowiedziałam się, że Emily znalazła dla mnie prezent na święta, które będą dopiero za kilka miesięcy. Potrzebowałam tej rozmowy.
Dopiero po kilku momentach przypomniało mi się, że nadal jestem w tej samej sukience co rano, więc chwyciłam piżamę i pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i założyłam czarną bluzkę Guns n Roses w rozmiarze xl oraz krótkie szare spodenki. Związałam włosy i wyszłam na korytarz. Niestety goście Lucasa jeszcze nie wyszli i akurat wpadłam na jednego z nich.
~~~
To będzie ten nieznajomy, prawda? Prawda? Obstawiam Armina. Wreszcie oficjalnie Kastiel i Lysander *o* aww :D rozdział świetny. A tak z negatywów (po raz pierwszy zauważyłam coś takiego) link do piżamy nie działa.
OdpowiedzUsuńTo tyle. Weny xd
Jakoś się dziwnie wkleił ten link, już powinien działać :)
UsuńKOT TO?!
OdpowiedzUsuńPikachu <3 Wiem odwala mi na maxa! O... Mam zeza na te światełko...
Hah Lysander zawsze jest gdzieś w swoim świecie. Super rozdział!
OdpowiedzUsuń