poniedziałek, 11 maja 2015

Rozdział 3 "Czy ja już jestem w niebie?"

~~~
Po kilku minutach zatrzymaliśmy się na podjeździe. Natychmiast zeskoczyłam z motocyklu i idąc w stronę garażu zdjęłam kask. Odłożyłam go na miejsce, ale nie dane mi było dojść do domu w spokoju.
-Masz świadomość, że jeszcze nie skończyliśmy naszej rozmowy?-bąknął Luke zatrzymując mnie przy drzwiach.
-Niestety mam-fuknęłam.
Nacisnęłam klamkę, ale nic się nie stało. Szarpnęłam ją jeszcze raz i efekt był podobny jak za pierwszym podejściem.
-Czekaj sekundę, pewnie poszła do roboty. Jak wejdziemy, zaraz znajdziesz kartkę-powiedział ze śmiechem Lucas.
 Po chwili ukucnął i podniósł obluzowaną płytkę. Spod niej wyjął zapasowy klucz. Otworzył drzwi i wskazując ruchem ręki na kuchnię pozwolił przejść. W przedsionku zdjęłam buty, po czym udałam się w stronę poleconego pomieszczenia. Gdy już usiadłam na krześle, w oczy rzuciła mi się karteczka samoprzylepna przyczepiona do ściany. Chwyciłam ją i przeczytałam na głos.
-"Zostałam pilnie wezwana do pracy. Nie będzie mnie cały dzień. Zróbcie sobie jakiś obiad albo zamówcie pizze. Nie zdemolujcie domu. Całuski"
-A nie mówiłem?-rzucił Luke siadając po drugiej stronie stołu.
Pokręciłam tylko głową z dezaprobatą i zgniotłam kawałek zapisanego papieru, po czym rzuciłam nim w kuzyna. Ten tylko znów się zaśmiał i przybierając najpoważniejszy ton głosu na jaki go stać zaczął mówić.
-Mam dwie wiadomości. Dobrą i złą. Którą wolisz najpierw?
-Dobrą.
-W takim razie dobra jest taka, że za jakąś godzinę przyjdą do mnie kumple i nie będziesz się ze mną użerać-skoro to jest dobra wiadomość, to ja już nie chcę wiedzieć jaka jest ta zła-A ta zła wiadomość jest taka, że będziemy grać na konsoli więc będzie głośno.
-Serio? To jest ta zła wiadomość?-fuknęłam.
-Tak serio to nie. Ta zła wiadomość jest taka, że do szkoły na ósmą, nie na dziewiątą tak jak się przyzwyczaiłaś.
Ręce mi opadły.  On dziwnie definiuje pojęcie dobrej i złej wiadomości. Na urodziny kupię mu słownik. Przecież wcześniejsze rozpoczęcie lekcji oznacza wcześniejsze ich zakończenie.
-Jest jeszcze jedna sprawa. Te koszmary-wiedziałam, że nie odpuści.
-Tak-mruknęłam
-Skąd one się biorą? Albo inaczej. Dlaczego? Bo gdzieś muszą mieć zapalnik, skoro praktycznie codziennie budzisz się w środku nocy z krzykiem. Czy tak było też zanim się przeprowadziłaś?-wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego jakby bał się, że mu przerwę
-Żebym ja sama wiedziała skąd się biorą. Gdy mieszkałam tam też były, chociaż zdecydowanie rzadsze. I nie zrywałam się z krzykiem. Ale raczej nie jestem jedyną osobą na świecie która ma koszmary, więc po co drążyć ten temat?
Widocznie zrezygnowany pokręcił tylko głową i włączył muzykę, a ja podeszłam do szafki i sięgnęłam czerwony blender. Rozłożyłam na blacie owoce. Wszystkie umyłam, obrałam i wrzuciłam do urządzenia. Kliknęłam na czerwony guzik. Z zafascynowaniem patrzyłam na wirujące niczym w tańcu ostrza.
Po kilku minutach usłyszałam pukanie. Gwałtownie rozejrzałam się po kuchni, ale Luke'a nigdzie nie było. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam kilku chłopaków. Każdy miał inny kolor włosów. Rozpoznałam dwóch występujących na apelu. Czerwono- i białowłosego. Świetnie. Tylko tego brakowało.
Przelałam część koktajlu do szklanki i stając przy schodach krzyknęłam, że otwarte. Natychmiast gdy to usłyszeli wparowali do domu jak tornado. Ostatni wszedł białowłosy zamykając za sobą drzwi. Jak mnie zobaczyli zatrzymali się tak jak który akurat stał. Oglądałam to przedstawienie z zaciekawieniem. Mimo ostatniej nocy już poprawił mi się humor. Nie jestem specjalnie towarzyska, ale póki nie ma Luke'a mogę ich zająć. Wypiłam cały koktajl i wciąż nic nie mówiąc wróciłam do kuchni po dolewkę. Śledzili wzrokiem każdy mój krok. Trochę nieswojo się poczułam.
Po kilku sekundach usłyszałam Lucasa schodzącego po schodach.
-Chłopaki, wiem, że mam niezłą kuzynkę, ale moglibyście nie rozbierać jej wzrokiem.
Na szczęście stałam przy zlewie, bo nie dane mi było dokończyć mojego koktajlu, który w sumie wylądował również na najbliższym blacie. Natychmiast zerwałam kilka płatów ręczników papierowych i zaczęłam wycierać siebie oraz najbliższe otoczenie, a Lucas wciąż się śmiejąc przegonił chłopaków do salonu, żeby uruchomili konsolę. Wyłączyłam muzykę i stwierdziłam, że skoro już sprzątnęłam mogę iść do swojej twierdzy. Wychodząc z kuchni z impetem uderzyłam w któregoś z chłopaków, ale na pewno nie w mojego kuzyna. On już przyzwyczaił się do tego, że ciągle na niego wpadam i by mnie złapał.
Po chwili dopiero sobie uświadomiłam, że nadal leżę w przejściu. Przede mną spoczywał jeszcze brunet który ucierpiał trochę bardziej niż ja, bo upadł na schody. Kiedy udało mi się wstać pobiegłam do kuchni po lód, po czym wróciłam do nieprzytomnego. W sekundę później przyszedł Luke pytając co się stało. Opowiedziałam mu historyjkę, a on po wysłuchaniu jej przeciągnął chłopaka na jedną z kanap. Usiadłam obok niego i cały czas przykładałam lód do jego głowy, czekając aż się obudzi. Niestety musiałam przy okazji wysłuchiwać wiązanek czerwonowłosego w kierunku mojego kuzyna i na odwrót.
Po prawie godzinie zauważyłam, że czarnowłosy zaczyna się budzić. Pierwsze co usłyszałam to zdanie skierowane najpewniej w moją stronę.
-Ejj, ludzie. Czy ja już jestem w niebie? Bo chyba widzę anioła-i w tym momencie znowu odpłynął, a reszta wybuchnęła śmiechem. Ja tylko się delikatnie uśmiechnęłam. Znowu. Co się ze mną dzisiaj dzieje?
Gdy rozbudził się już na dobre, wytłumaczyłam mu całą sytuację, co nie było łatwe, bo ciągle mi ktoś przerywał. W końcu poszłam do siebie i zamknęłam drzwi na klucz. Włączyłam radio i kiwając głową uruchomiłam laptop. Tak dawno nie rozmawiałam z Emily i Kenem. Kliknęłam w ikonkę Skype'a i czekałam na otworzenie się okienka. Emily dostępna, Ken niestety nie. Kurczę. Zadzwoniłam do przyjaciółki. Natychmiast odebrała i zaczęła mówić, nie zwracając uwagi na to czy jestem gotowa jej słuchać.
-Tak dawno cię nie było ani tu ani na fejsie. Nawet nie wiesz jak się martwiłam. Opowiadaj wszystko co robiłaś w wakacje od wyjazdu i dzisiaj, i w ogóle wszystko. Jak skończysz to ja ci coś opowiem- wyrzuciła z siebie jednym tchem.
Opowiedziałam jej wszystko, zaczynając od pierwszego dnia tutaj aż do małego wypadku sprzed dwóch godzin. Słuchała mnie przerywając co chwilę i wypytując o więcej szczegółów. Gdy skończyłam nie skomentowała tego w sposób jaki miała w zwyczaju, ale uśmiechnęła się tajemniczo, po czym dodała:
-Mamy dla ciebie z Kenem niespodziankę, ale o niej dowiesz się dopiero jutro. On ci wytłumaczy. Ja nie mogę, bo mi zabronił, że jeśli coś powiem za dużo to się na mnie obrazi, a wiesz dobrze jak często on się na mnie obraża o pierdoły.
-Curuś zejdź na dół ciocia przyjechała, przywitaj się chociaż!- usłyszałam gdzieś w tle.
-Szlak by to. Muszę kończyć. Zobaczymy się za niedługo. Trzymaj się tam jakoś beze mnie. Kocham cie siostrzyczko.
-Też cię kocham. Nadal będę tęsknić-odpowiedziałam i szybko się rozłączyłam, żeby nie zauważyła, że po policzkach zaczęły spływać mi łzy.
~~~
Mam nawał pomysłów i nie ma chwili żebym czegoś nie pisała. Chciałam do tego rozdziału narysować tych chłopaków wpadających do domu, ale skończyłam pisać zanim narysowałam i już nie chce mi się tego kończyć, taki tam leń xD Komentarze z krytyką nadal mile widziane :)

3 komentarze:

  1. Masz talent i te opowiadanie są wspaniałe czekam na następne / Madzia

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest nowy rozdział *o* nad tym, że masz dobry styl pisania nie będę się rozwodzić, bo to widać na pierwszy rzut oka. Póki co zagłębiam się w fabułę i mi się podoba.
    Utwierdzam się w przekonaniu, że Luke jest boski :D to tyle. Czekam na nn <3 + jestem pod wrażeniem (pozytywnym oczywiście) szybkości dodawania rozdziałów :D
    Weny życzę xd

    OdpowiedzUsuń
  3. TYYYYYYYYY!!!!!! JA CHĘTNIE BYM TO ZOBACZYŁA ALO OCZYIŚCIE CAŁY ŚWIAT NA "NIE!" D:

    OdpowiedzUsuń