niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 2 'Jak otwarta księga'

 ~~~
-Witam wszystkich zebranych na rozpoczęciu roku szkolnego w Liceum Słodki Amoris!
Brawa. Dużo braw. Bardzo dużo braw. Za dużo braw.
-Kolejne wakacje za nami, więc czas powitać tę szkołę ponownie. Zacznijmy od tego, że w czasie tych dwóch miesięcy powstała aula, w której to obecnie się znajdujemy! Nie można pominąć również nowej sali muzycznej, z której uczniowie będą mogli korzystać już od przyszłego tygodnia-na chwilę przerwała, by grupa jakichś chłopaków mogła skończyć gwizdać.
Dalej już jej nie słuchałam, oglądałam tęczę odbijającą się w szybach. Wyłapałam tylko coś o godnym powitaniu nowych uczniów i o tradycjach które tu panują. Z rozmyślań wyrwała mnie wyraźnie podniecona czymś Rozalia.
-Zaczyna się. Raven, podziwiaj jakich przystojnych chłopców mamy w liceum-rzuciła powstrzymując chichot, na co chłopak spojrzał na nią spod przymrużonych powiek-Oj, Leo. Wiesz przecież, że i tak żaden nie dorasta ci do pięt.
Śmiejąc się oparła głowę na jego ramieniu. Patrzyłam tak jeszcze na nich przez kilka sekund, ale rozpoczęła się część artystyczna, którą akurat chciałam zobaczyć, bo Luke miał występować. Ciekawiło mnie, czemu nie pozwalał mi słuchać jak ćwiczy swoją rolę. Wyszedł na scenę jako pierwszy i od razu ustawił się przy statywie z mikrofonem, natomiast reszta występujących stanęła w dwóch rzędach. Nie znalazłam żadnego systemu rozstawienia ich, bo wyglądali jakby ustawili się całkowicie przypadkowo. 
Przeczesałam włosy ręką i spojrzałam na kuzyna. Ten, gdy tylko spostrzegł, że na niego patrzę, natychmiast chwycił mikrofon i zaczął chodzić po scenie.
-Wakacje dopiero się skończyły, a my już od kilku dni zamiast wykorzystywać ich ostatnie chwile, szwendamy się bez celu ze spuszczonymi głowami myśląc o nauce, która jeszcze się nie zaczęła. Czemu? Przecież można zrobić w tym czasie tyle ekscytujących rzeczy! Wakacje to czas radości i wypoczynku. To czas na oderwanie się od dziewięciomiesięcznej nauki. Więc czemu nie wykorzystujemy ich w pełni?-tym zdaniem skończył swoją wypowiedź. Odłożył mikrofon i udał się do tylnego rzędu. Potem była piosenka, którą śpiewała fioletowłosa dziewczyna. Po niej mówił niebieskowłosy chłopak na zmianę z brunetem, który gdyby nie włosy wyglądałby identycznie jak ten pierwszy. Kolejna mówiła szatynka i szczególnie zapadło mi w pamięć jej ostatnie zdanie: 'A wraz z kończący­mi wa­kac­ja­mi będę mogła szczerze wspo­minać teraźniejsze­go ciebie, bo wiem że wraz z ich końcem, będziesz już kimś in­nym.' Później wiedziałam tylko kto mówił, bo nie mogłam przestać myśleć o tym jednym, małostkowym zdaniu. Czerwonowłosy, blondyn, śliwkowowłosa, bliźniaczki, kolejna szatynka, kolejny brunet, zielonowłosy, kolejny blondyn. Dopiero następna piosenka kazała mi zwrócić uwagę na to, co się dzieje. Śpiewał jakiś białowłosy chłopak wraz z moim kuzynem! Luke i śpiew to przecież zupełnie dwa inne światy. Chociaż jeszcze nie sam śpiew był najdziwniejszy. Obaj mieli tak czyste głosy, że aż mnie ciarki przeszły. Gdy dołączył się chórek, wyprostowałam się jak struna. Nigdy w życiu nie widziałam ani nie słyszałam  tak zgranej grupy. 
Gdy piosenka się skończyła, wszyscy ustawili się w jeden rząd, ukłonili i zeszli ze sceny. Sądziłam, że to najbardziej nawiedzona szkoła w całym stanie, ale po tym apelu zmieniłam zdanie. 
Po kilku chwilach na podest wróciła dyrektorka.
-Nasze dzisiejsze spotkanie dobiegło końca. Zapraszam jeszcze do klas na krótką rozmowę z wychowawcą. Zostaną tam rozdane plany lekcji. Listy klas były dostępne na naszej stronie internetowej od początku sierpnia, więc myślę, że każdy pierwszoroczniak sprawdził do której klasy został przydzielony- wyświergotała i zeszła ze sceny, po czym natychmiast opuściła aulę. Ludzie wzięli z niej przykład i również zaczęli wychodzić. Ja musiałam poczekać na Luke'a. Rozalia zauważyła, że nawet nie próbuję ruszyć się z miejsca i zagadnęła.
-W której jesteś klasie?
-Ia-bąknęłam
-Naprawdę?! To super. Też jestem w tej klasie. Idziesz na spotkanie z nauczycielem? Ja nie mam ochoty i chyba sobie odpuszczę. Leo mnie odwiezie. A ty z kim wracasz? Bo jeśli wracasz sama możemy cię podrzucić. To taka mała mieścina, że wszędzie blisko, więc pewnie będzie po drodze-trajkotała jak najęta, a ja nie chciałam jej przeszkadzać. Bardzo przypominała mi Emily. Uśmiechnęłam się tylko delikatnie.
-Roz, daj jej dojść do słowa jeśli chcesz uzyskać choć jedną odpowiedź-przerwał jej chłopak.
-Dobrze, dobrze-jęknęła-to jak?
-Też nie idę, a wracam z kuzynem-odparłam-Tylko gdzieś mi się w tej chwili zapodział, ale mam na niego czekać przy ogrodzie-dodałam, gdy zauważyłam, że na sali została wyłącznie nasza trójka.
-Poczekam z tobą. Leo też. Prawda? Lys się nie obrazi. I tak wraca z Kastielem, więc pewnie i tak wróciłby przed nami-powiedziała na jednym wdechu Rozalia.
Wstali jednocześnie i zaczęli iść w stronę wyjścia. Siedziałam tam jeszcze kilka sekund dopóki nie przypomniało mi się, że Lucas też miał nie iść na to spotkanie. Wstałam i migiem dogoniłam dziewczynę, która akurat się odwracała w moją stronę. Uśmiechnęła się i złapała chłopaka za rękę, a mnie za ramię.  Wyszliśmy na dwór i usiedliśmy na ławce przy ogrodzie.
-Nigdy cię tu nie widziałam, a mieszkam w tym mieście od zawsze. Miałaś guwernantkę czy się przeprowadziłaś?-znowu zaczęła Rozalia. Czułam, że będziemy rozmawiać aż do pojawienia się Luke'a.
-Przeprowadziłam się.
-Naprawdę? Czemu? Nie pasowało ci tamtejsze liceum?
-Nie dostałam się po prostu, a to było najbliżej. Na szczęście złożyłam papiery w kilku miejscach. Między innymi tu.
-Czemu się nie dostałaś? Nie wyglądasz na taką która się źle uczy albo nie chodzi do szkoły, gdy ma taki humor.
-Dyrektorem tamtego liceum jest bardzo, ale to bardzo religijny ksiądz. Jeszcze w gimnazjum uprzedzał mnie, że nie mam po co się tam zapisywać. Twierdził również, że jestem beznadziejnym przypadkiem i tu nawet egzorcysta nic nie pomoże-czułam, że mogę jej to powiedzieć. Nie wiem dlaczego. Po prostu tak czułam.
-Beznadziejny przypadek? Czemu? Kiepskie oceny? Czy zachowanie?
-Oceny? Miałam najlepszą średnią ocen w całej szkole. Ale byłam jedyną osobą, która nie była zapisana na lekcje religii. Od razu mówię, że to katolicka miejscowość i wszystko musiało być jak Bóg przykazał-powiedziałam przedrzeźniając kapłana. Tylko dlaczego byłam taka otwarta? Już od kilku tygodni z nikim nie zamieniłam więcej niż trzy zdania-A poza tym razem z większością nauczycieli twierdził, że jestem satanistką.
-A jesteś?-przerwała mi robiąc duże oczy.
-Co? Oczywiście, że nie.
-To skąd wzięli taki pomysł?-wtrącił się Leo
-Dobra. Już jestem. Widzę, że już kogoś poznałaś. To fajnie-przyszedł Lucas i zaczął gadać zanim zdążyłam odpowiedzieć na pytanie-I trafiłaś na najlepszą towarzyszkę do rozmów w całej okolicy. Cześć Roza, siema Leo.
Oboje się z nim przywitali, po czym stwierdzili, że skoro już nie będę sama mogą jechać. Odprowadziłam ich wzrokiem.
-Polubiłaś ją. Prawda?-zaśmiał się kuzyn, po czym ruszył ze mną w stronę motocyklu.
-Skąd taki pomysł?-obruszyłam się.
-Odkąd tu przyjechałaś to żeby z tobą normalnie pogadać trzeba było użyć podstępu albo mieć do tego odpowiednie argumenty. A ona tylko do ciebie podeszła i już ci się buzia nie zamyka-stwierdził z rechotem.
-I co z tego?
-Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie, ale moje pytanie brzmi: dlaczego ona?
Nie rozumiałam o co mu chodzi, więc resztę drogi przemilczeliśmy. Przy ścigaczu założyliśmy kaski i z piskiem opon wyjechaliśmy z parkingu.
~~~
 Następny rozdział również już gotowy, czeka tylko na małe poprawki ;)
Czytasz? Komentuj!

4 komentarze:

  1. Wow. Podziwiam twoje tempo pisania. Leo taki małomówny <3 Roza taka gaduła xd Czekam na rozdział 3 Weny :3
    Wiem, że komentarz nie ma za wiele sensu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam - Komentuje :D
    Taka ja C:
    Roza, Roza... Wiesz jaka jest różnica między monologiem a rozmową?

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, bardzo przyjemnie się czyta :D Lecę czytać dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Iiiiiii! Cieszę się jak małe dziecko. Czemu ? Nie wiem. Ale cholernie mi się to podoba!:)

    OdpowiedzUsuń