sobota, 11 lipca 2015

Rozdział 25 "Nie zasługujesz na nic"

~~~
Z drzemki wyrwały mnie odgłosy rozmowy.
-Odwieź ją z powrotem do szkoły. Zadzwonię do dyrektorki i wszystko jej wyjaśnię-usłyszałam gdzieś z mojej lewej strony.
To był głos z pewnością należący do cioci Agaty.
 -Ej, no...ale...dobra-dobiegło do mnie z drugiej strony.
Te słowa wypowiedział Lucas.
Przeciągnęłam się i przetarłam oczy. Nie można nawet się zdrzemnąć. No ludzie, błagam was. Rozejrzałam się dookoła i spojrzałam się w wyrzutem na rozmówców.
-Naprawdę? Naprawdę?! Czy chwila spokoju, to tak wiele?-sarknęłam.
Podniosłam się z krzesła i wyszłam na korytarz.
Nie zasługujesz na nic.
Zabrałam leżącą pod wieszakiem kostkę i opuściłam dom, trzaskając drzwiami. Po przebyciu kilku metrów usłyszałam krzyk Lucasa.
-Rave! Czekaj!
Zatrzymałam się i gwałtownie odwróciłam. Splotłam ręce na brzuchu i krzyżując nogi, odchyliłam się do tyłu.
-Co?-syknęłam.
-Odprowadzę cię-powiedział.
Nie czekając na kuzyna ruszyłam w dalszą drogę.
-Ej! Co cię tak wkurzyło? Już jak do ciebie dzwoniłem byłaś nabuzowana-rzucił, zrównując ze mną krok.
Co mnie tak wkurzyło? O, zaraz sobie posłuchasz.
-Hmm, na przykład spotkałam dzisiaj moim dwóch ulubionych kumpli z Soule, z jednym z nich również miałeś przyjemność porozmawiać. Drugiego byś poznał, gdybyś przeszedł do szkoły. Z resztą, co cię to interesuje. To ja będę się z nim męczyć, bo mimo tego, że ma tyle lat co ty, jest ze mną w klasie. Moment, nie wiesz o kim mówię, prawda? Nazywa się Lawrence Cruis i jest kumplem Jamesa. Nie wiem, po kiego on go tu ściągnął, ale ja nie mam zamiaru cackać się z żadnym z nich. Więc jeśli łaska, chciałabym chociaż w domu mieć święty spokój. Jasne?-wyrzuciłam mu
Chyba się zamyślił, bo się zatrzymał. Ja szłam dalej. Im szybciej będę miała to za sobą tym lepiej.
Do szkoły dotarłam bez zbędnych pytań. Dedukując po pustym dziedzińcu, trwała jeszcze lekcja. Idealnie. Chociaż jedna dobra wiadomość dzisiejszego dnia. Gdy już weszłam do budynku, natychmiast skierowałam się na klatkę schodową, moje obecnie ulubione miejsce. Usiadłam na schodach i zapaliłam. Po kilku zaciągnięciach się, poczułam charakterystyczny smak filtra. Od razu wyrzuciłam peta i go przydeptałam, po czym sięgnęłam po następnego. Powtórzyłam to jeszcze kilka razy, dopóki nie usłyszałam nad sobą odchrząknięcia, tak typowego, gdy ktoś chce zwrócić na siebie uwagę. Wolno uniosłam wzrok, lustrując go od czubków brązowych, idealnie napastowanych butów, aż po proste, złote włosy, sięgające niemal ramion.
-Witaj Natanielu- powiedziałam słodko zaciągając się po raz ostatni.
Troszkę mnie to rozbawiło. Troszkę. Chyba się bardzo zdziwił, widząc mnie tu palącą, bo dopiero gdy zgasiłam papierosa się otrząsnął.
-Raven? Co...-znów się zaciął.
Wstałam, by choć odrobinę dorównać mu wzrostem, ale mimo butów na obcasie, przewyższał mnie o około piętnaście centymetrów, więc wspięłam się na wyższy schodek.
-Chciałeś chyba o coś mnie spytać...?-rzuciłam po kilku sekundach w ciszy.
-A, emm. Fakt-odkaszlnął-Szukałem cię wcześniej, ale nigdzie cię nie było, bo chciałem cię o coś prosić, ale już to załatwiłem, więc nieważne. Ale nikt nie widział cię też na trzech lekcjach, więc chciałbym wiedzieć, co było tak ważnego, że musiałaś je opuścić.
Okej. Powiem krótko. Bez zbędnych szczegółów.
-Miałam w domu mały problem, więc musiałam szybko wrócić i go załatwić. Już jest okej-uniosłam kciuk do  góry, na poparcie swoich słów.
-To... dobrze-mruknął.
Podszedł do drzwi i na chwilę się zatrzymał. Odwrócił się do mnie i wskazał palcem na kupkę petów przy schodach.
-Nie wiem, czy wiesz, ale tu nie można palić. Potraktuj to jako upomnienie. Masz szczęście, że to ja, a nie któryś nauczyciel, bo miałabyś przechlapane na start-powiedział-Powodzenia.
Przekraczając próg, posłał mi jeszcze uśmiech, ukazujący dwa rzędy prostych, śnieżnobiałych zębów.
Jesteś do niczego.
Straciłam równowagę i oparłam się o barierkę. Poczułam, jak coś we mnie pęka. Jak jakaś część mnie... umiera. Jak coś we mnie, się bezpowrotnie kończy. Jakaś siła niszczy mnie od wewnątrz.
Jesteś dnem.
 Zeszłam ze schodów. Zrobiłam krok do przodu, jednocześnie puszczając barierkę. Robiąc kolejny krok, zachwiałam się i poleciałam na ścianę na przeciwko.
Jesteś nikim.
Przykucnęłam, nadal opierając się o mur. Usłyszałam otwierające się drzwi.
-Hej, Raven! Kurde, znowu? Niemożliwe...-powiedział ktoś tuż obok mnie.
Obraz rozmył mi się niemal doszczętnie. W otoczeniu rozróżniłam tylko jedną, niespokojnie poruszającą się sylwetkę, nie byłam nawet w stanie określić, czy należy ona do chłopaka czy do dziewczyny.
Jesteś niczym.
Ostatnią rzeczą którą byłam w stanie zauważyć, było kilka brązowo-zielonych kosmyków, które mignęły mi tuż przed twarzą. Potem wszystko zlało się w jedną, wielką czarną plamę.
TO twój koniec.
~~~

3 komentarze:

  1. Pierwsza! ^^ Takie wow.
    A co do rozdziału... to się porobiło... nie ogarniam dlaczego straciła przytomność i kto ją znalazł.
    Nataniel taki porządny, że aż nie można się nie zgodzić z Raven. Miło przynajmniej, że nie zamierza jej podkablować. Prawdopodobnie.
    Lucas zbiera opieprz za wszystkich. Ten to też ma szczęście xd
    Wypisałam wszystkie swoje spostrzeżenia od końca o.o
    Weny </3

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Lucke... Zawsze mu się obrywa...
    Hahah wyobrażam sobie tą sytuację, jak Raven patrzy na Nata i po raz ostatni się zaciąga... No aż uśmiech sam się ciśnie na usta ahahah...
    Ale dlaczego zemdlała? To coś poważnego? Mam nadzieję, że nie...
    Coś podejrzewam, że do James ją znalazł, ale nie jestem do końca pewna.. Też jej się trafiło.
    Wybacz mi kochana, ale nie będzie długiego komentarza... Padam na pysk...
    Szybko pisz kolejny!
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. No i Lucas jak zawsze największy szczęściarz.
    Rozdział świetny. Jak zawsze rewelka.
    I ten wielki znak zapytania siedzący w mojej głowie.
    Pisz szybko bo chce go usunąć :D
    Pozdrawiam i dużo weny :D

    OdpowiedzUsuń