środa, 8 lipca 2015

Rozdział 24 "Więc niech będzie i tak"

~~~
Okej, spodziewałam się wielu rzeczy, ale to już jest istne.... aż brak mi słów.
Oparłam się plecami o drzwi. Przez ciemność otaczającą pokój, ciężko było cokolwiek dostrzec, ale w sumie udało mi się to od razu. Tylko jeden cienki strumyk światła przeciekał między niemal szczelnie zasłaniającymi okno firankami. Nie oświetlał wiele, ale wystarczająco, by pokazać wszystkich moich gości.
-Co tu się do diabła dzieje?-syknęłam w stronę Lucasa.
W tej akurat chwili siedział na plecach skrępowanego blondyna, który chyba był nieprzytomny. Metr dalej oparty o biurko James przeglądał coś w komórce, doszczętnie mnie ignorując.
-Może najpierw usiądź, to będzie długa historia-zaproponował popielatowłosy.
Opuściłam bezwładnie ramiona i spoczęłam na stojącym obok krześle.
-To zaczynaj-ponagliłam.
-Jak cię odwiozłem, to później pojechałem jeszcze do Kasa. Graliśmy u niego na konsoli tak z godzinę, potem przypomniałem sobie, że mam jeszcze...
-Do rzeczy i bez zbędnych szczegółów-fuknęłam.
-Dobra, wyluzuj. Że mam do ogarnięcia jeszcze parę rzeczy, to wróciłem do domu. Na podjeździe stał jakiś nieznany mi wóz, a drzwi były otwarte na oścież, to zadzwoniłem po Jamesa i ciebie. Cicho w  cholerę, to zacząłem przeszukiwać dom, bo włamania w tym mieście, wcale nie są rzadkością. I tego typa którego widzisz pode mną, spotkałem właśnie w twoim pokoju. Parę razy mu przyłożyłem i poległ. Przyjechał James, pomógł mi go związać i przyszłaś ty. Teraz dzwoni na policję, a przynajmniej powinien-skończył wskazując głową szatyna.
 Spojrzałam na brata. Jeszcze tylko jedno pytanie krążyło mi po głowie.
-Kto to w ogóle jest?-rzuciłam.
Wątpię, by był to Nataniel. Nie opuściłby by zajęć w szkole. A poza tym, nie włamałby się do czyjegoś domu.
-Sam chciałbym to wiedzieć-wzruszył ramionami Luke-Ja go nigdy wcześniej nie widziałem, a James twierdzi, że wydaje mu się znajomy, ale go nie pamięta. Na pewno go nie znasz?
-Wiesz kuzynku, może mogłabym poznać, gdybym zobaczyła jego twarz, bo w tej chwili widzę tylko włosy-mruknęłam.
-Aaa, no fakt. Mój błąd-uśmiechnął się słabo.
Podeszłam do okna i rozsunęłam firanki, po czym stanęłam za Lucasem, która właśnie przewracał blondyna na plecy. No nie, skąd on do groma ciężkiego wiedział, gdzie ja mieszkam. W Google mnie raczej nie znalazł.
-No niestety go znam. A ty James, oducz się w końcu kłamać, bo to jest naprawdę...infantylne.
Obaj spojrzeli na mnie zdziwieni, a ja oplotłam się rękami.
-Nazywa się Dakota Reyms i jest jednym z kumpli Jamesa z Soule. Wpadłam na niego wczoraj idąc do szkoły. Trochę się zmienił przez te parę lat, więc się nie dziwę, że go nie poznałeś, Luke.
-Niemożliwe. Co on robi tu,  w Flame Falls?-wzburzył się brat marnotrawny.
-Chce się zemścić na Raven- mruknął Lucas.
Po tych słowach usłyszeliśmy przeciągły jęk. Czas się dowiedzieć, jak mnie znalazł i czego szukał.
-Pobudka, śpiąca królewno-warknęłam wciskając obcas w klatkę piersiową blondyna, co sprawiło, że wręcz zawył.
Chyba Luke nieźle mu przyłożył, skoro to go aż tak zabolało, bo przecież nie założyłam dzisiaj szpilek. James opuścił pokój z telefonem przy uchu. Nareszcie, niech się w końcu na coś przyda, a ja w tym czasie się pobawię.
Wreszcie ta Raven, za którą tęskniłem.
Spadaj głupi głosie. I tak mam już dużo problemów. Jeden z nich akurat leży na podłodze związany i kuli się z bólu.
-Witaj laleczko-wysyczał, gdy udało mu się w końcu wydobyć z siebie głos, a ja znów wbiłam w niego obcas, ale nieco mocniej niż wcześniej, co sprawiło, że znów zaskomlał.
-Za każdym razem, gdy nazwiesz mnie laleczką, będziesz cierpiał. Za każdym razem coraz bardziej-mruknęłam melodyjnie.
-Szybko się uczysz laleczko-fuknął, a ja spełniłam swoją groźbę.
Wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Coś pomiędzy jękiem, a warknięciem.
-Chociaż nauczyciel był do kitu.
Zaśmiał się cicho. Chyba jestem za miła.
-Lucas, chciałbyś coś dodać?-spojrzałam na kuzyna.
-Wydaje mi się kuzynko, że odpowiednio się nim zaopiekujesz-rzucił sarkastycznie.
 Więc niech będzie i tak.
-Krótko i na temat. Jak mnie tu znalazłeś i po jaką cholerę tu przyjechałeś-warknęłam, przesuwając obcas centralnie na mostek.
-Chill out. Znalezienie cię, nie było trudne. Lawrence wyciągnął twój adres od tego całego nierozgarniętego, moment, jak on ma? Nataniel Cross? Chyba tak. Przy okazji 'pożyczył' od niego klucza do auta, więc nie musiałem gnać pieszo po mieście, którego nie znam-powiedział spokojnie.
-Po co?-syknęłam, gdy przerwał.
-Jak to 'po co'? Stęskniłem się za tobą laleczko-rzucił, po czym znów syknął z bólu.
Chyba znalazłam dobry punkt.
-Nie truj mi tu...-zaczęłam,ale Luke odciągnął mnie do tyłu.
-Co jest?-szepnęłam.
-Przyjechali już-odpowiedział.
Policja. No fakt. Wszystko co dobre, ma koniec.
-W ostatnim pokoju po prawej-dobiegł głos z korytarza.
Oparłam się o parapet i przez ramię wyjrzałam przez okno. Na chodniku przy aucie Nataniela stał James i tłumaczył coś funkcjonariuszowi żywo przy tym gestykulując. Dwóch innych właśnie wyprowadzało szamocącego się Dakotę. Nawet nie zauważyłam, gdy Lucas zaczął sprowadzać mnie po schodach. Zaprowadził mnie do kuchni i tam zostawił, a sam poszedł złożyć zeznania. Usiadłam na drewnianym krześle i zaczęłam nerwowo skubać frędzelek przy spodenkach. Po kilku chwilach przyszedł policjant, poznać moją wersję wydarzeń. Opowiedziałam mu wszystko co się zdarzyło, odkąd dotarłam pod dom. Wysłuchawszy mnie poprosił o kontakt z opiekunem, więc podyktowałam mu numer do cioci Agaty. Przyjechała piętnaście minut później.
Co się działo dalej, już nie zarejestrowałam. Zasnęłam oparta o ścianę.
~~~
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale najpierw miałam mały kryzys, a potem nie mogłam się opanować ze szczęścia, a potem znów miałam kryzys, więc co tylko napisałam, następnego dnia usuwałam i tak w kółko. W niedzielę miałam niemal cały rozdział, ale przeczytawszy to w poniedziałek, stwierdziłam że to bez sensu i znów od początku Ugh.

2 komentarze:

  1. Przecież nic się nie stało takiego strasznego. So prawda codziennie zaglądałam po trzy/cztery razy by zobaczyć czy jest coś nowego, ale doskonale cię rozumiem. Sama czasem mam taki okres...
    Ale wracając do rozdziału jak zawsze świetny :D
    Hy hy hy i pojawił się ten skur***l. Nie znoszę gnoja.. Miejmy nadzieję, że nie zabawi tutaj zbyt wiele.
    I po raz kolejny odbierasz mi tą przyjemność z pisania długiego komentarza, ponieważ nie mam pojęcia co napisać dalej... To jest straszne uczucie. No nic.
    Rozdział super :P Czekam na kolejny, który (mam nadzieję) pojawi się w najbliższym czasie :D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam taki długi komentarz i internet poszedł nie powiem co robić w krzakach z zasięgiem :-/
    No ale nic. Szkoda mi Najtusia. Chociaż na ogół zanim nie przepadam to blondasek za******lił mu samochód. Nie pomyślał nikt o tym, że Najtuś może nie mieć hajsów na bilet na hausy?
    A Raven powiedziała policji o swojej "pogawędce" z więźniem? xd
    Weny (wszelkie kryzysy zrozumiane) <3

    OdpowiedzUsuń